21 kwietnia, 2015

Szampon goździkowy z glinką




Nie pokazywałam jeszcze żadnego szamponu z glinką, choć był już post o tym, w jaki sposób go robić i stosować. Glinki zazwyczaj używam na dwa sposoby. Błękitnej jako proszek do podbijania włosów, tworzenia objętości i układania fryzury. Natomiast bardziej delikatnych glinek używam jako składnik pasty do mycia włosów. Biała glinka świetnie ogranicza przetłuszczanie, więc warto spróbować! Dzisiaj pokażę ten drugi sposób.

Pasta składa się z:
  • naparu z goździków (1 łyżeczka w filiżance)
  • dwóch łyżeczek białej glinki
  • 4 kropel gliceryny

Konsystencja powinna być dokładnie taka jak przy maseczkach, nie lejąca się i bardzo dobrze wymieszana. Gliceryna minimalnie uplastycznia pastę.

Nakładam ją tylko na skórę głowy i dokładnie masuję. Glinka szybko zasycha, więc tutaj trzeba się trochę pospieszyć. Na skórze powinna powstać biała skorupa, włosy mogą być matowe i usztywnione. Na pewno nie da się ich wyczesać :) Masaż nie powinien już trwać w momencie, kiedy cała pasta zaschnie. Z włosami trzeba się teraz delikatnie obchodzić, nie szarpać, nie ciągnąć. Można zostawić pastę na chwilkę albo od razu spłukać. Bardzo korzystne będzie płukanie w miękkiej wodzie (gotowanej przez kwadrans lub w deszczówce) albo roztworze octowym.

Zauważyłam, że regularnie stosowana zmniejsza przetłuszczanie się skóry głowy. Jest to jeden z powodów, dla którego warto się nią dłużej zainteresować. 

Niestety włosy po glinkach są nieco sztywne i matowe. Za to zyskują sporo w objętości i stosowanie ich w tym celu to dobry pomysł. Ich właściwości pielęgnacyjnych nie należy rozszerzać dalej niż na skórę głowy - na długości nie mają. większego zastosowania poza tym, że oczyszczają włosy i dodają objętości.

Jeżeli chcemy pozbyć się sztywności i matu, lepszą opcją jest taki zabieg:

  • nałożenie na długość włosów treściwej maski
  • nałożenie pasty na samą skórę głowy

Wtedy dbamy o skalp i nawilżamy/impregnujemy końce.

Dawniej, kiedy nie mogłam się przekonać do zaschniętej skorupki na czubku głowy, obsypywałam białą glinką skórę, delikatnie zwilżałam ją naparem ziołowym pryskanym atomizerem i potem dokładnie zmywałam całość. Nie trzeba się spieszyć zanim pasta zdąży zaschnąć i mam wrażenie, że łatwiej nakładać suchy proszek niż pastę. Ten sposób też warto wypróbować, dostosujcie go według swojego uznania :)

Glinki stosuję regularnie, ponieważ dobrze działają na skórę głowy. Eksperymentuję z dodawaniem ich do innych składników i post na ten temat jest w przygotowaniu :)

20 kwietnia, 2015

O czym trzeba pamiętać przy robieniu własnego szamponu?

Kusakabe Kimbey, Washing hair

Post dotyczy oczywiście naturalnych domowych szamponów, czyli wykorzystujących składniki spożywcze oraz ewentualnie niewielkie ilości półproduktów kosmetycznych. Nie wypowiadam się tutaj o samorobionych szamponach, których bazą jest kompozycja detergentów lub startery ze sklepów typu ZSK - wiem, że takie też robicie, jest to już zupełnie inna, chemiczna bajka, możecie o tym poczytać u Arsenic: 1,2.

Mimo iż wykorzystujemy składniki pochodzenia naturalnego, które równie dobrze moglibyśmy zjeść, istnieje kilka elementów, o których nie powinniśmy zapominać:


1. Alergie skórne, podrażnienia

Jajko, miód i mąką może brzmią jak przepis na ciasto piernikowe, ale w kontakcie ze skórą mogą wywołać podrażnienie. Czasami butelkowane kosmetyki są dużo bardziej bezpieczne niż składniki kuchenne. Natura wbrew pozorom jest silnie alergizująca. Dlatego zanim wykorzystasz jakiś przepis z tej strony, nawet najbardziej niewinny, dobrze byłoby wykonać test skórny. Z mojej perspektywy wydaje się to zbędną asekuracją, bo jeszcze nigdy nic mnie nie uczuliło, ale wiem, że po internecie podróżuje dużo alergików, azsowców, łojotokowców, i ich los jest mi bliski :)


2. Ph emulsji

Jest to bardzo ważna sprawa, której zawsze pilnuję. Papierki lakmusowe czasami są zbędne, np. ph szamponu z jajek, gliceryny, oleju i miodu będzie zawsze nieco kwaśne. Generalnie korzystając z środków spożywczych ciężko jest zrobić sobie krzywdę, za wyłączeniem sody kuchennej, octu (w nadmiarze) i ewentualnie glinek.

Czasami jednak takie refleksje nad ph są bardzo sensowne. Od ph zależy, jakie właściwości będzie miał szampon. Może być to emulsja delikatna, respektująca ph ludzkiej skóry albo silnie myjąca, podnosząca łuski, przygotowująca włosy na farbowanie. Uzasadowić szampon można oczywiście sodą oraz glinkami.


3. Balans emolientowo-proteinowo-humektantowy

Według mnie jest ważny zarówno w szamponach jak i maskach! Szczególnie w szamponach domowych, ponieważ często tak bywa, że włosy źle znoszą pojedynczy składnik. Na przykład sam szampon z żółtek bardzo usztywnia włosy, a niekiedy może je puszyć. Właśnie w taki sposób powstał pomysł na klasyczny przepis, który widzicie co jakiś czas na blogu. Postanowiłam zacząć dodawać do jajka gliceryny i oleju w podobnej ilości, dzięki czemu żółtko o wiele słabiej usztywnia włosy, ponadto nie ma możliwości, żeby je spuszyło. Przygotowując ten przepis przekonałam się też, że warto pomyśleć nad kompozycją protein mało- i wielkocząsteczkowych, ponieważ mają komplementarne działanie na włosach.


4. Oszczędność składników

Być może nie jest to już nic bardzo ważnego, jednak w moim przekonaniu marnowanie żywności, szczególnie tej użytej do pielęgnacji urody, jest słabe. Wbrew pozorom ten problem powstaje często. Szampon z samych żółtek jest bardziej plastyczny i łatwiejszy w użytkowaniu, jednak osieroca przynajmniej jedno swoje białko. U Babki Zielnej przeczytacie, do czego można je wykorzystać.

Przygotowywanie codziennie szamponu może być niewygodne, jednak składniki spożywcze szybko się psują i generalnie dobra jest tutaj zasada, żeby nie przyrządzać niczego w większej ilości niż na dwa użycia.

17 kwietnia, 2015

Maria Kędra "Sekrety urody", 1985r.: Mycie włosów i szczotkowanie



Zapraszam Was na przegląd zaleceń kosmetycznych, obowiązujących w latach 80. W poprzednim poście omawiałam zabieg sauny olejowej na włosy, o którym również przeczytacie w książce Marii Kędry "Sekrety urody" z 1985r.


Kilka słów o Marii Kędrze oraz naturalnej pielęgnacji w Polsce Ludowej

Szukałam jakichś informacji o tej znanej w PRLu kosmetolożce - przeglądając stare czasopisma dla kobiet naprawdę trudno nie natrafić na jakiś artykuł jej autorstwa. Pisała do "Zwierciadła", "Kobiety i życia" oraz wydała kilka książek o zdrowiu i pielęgnacji ciała: "Co dzień piękniejsza", "Wszystko o włosach", "Młodsza niż metryka", "Pollena - poradnik kosmetyczny". Według moich poszukiwań nikt nie przybliżył szerszej publiczności tej postaci, mimo iż na jej książkach wychowało się przynajmniej pokolenie kobiet. Przez kilkanaście lat, od 1994 r., pracowała dla Dermiki i pomagała współtworzyć ich markę. Pani Maria Kędra odeszła 14 lipca 2014 r.

czasopismo "Woman", 2008r. nr 9
To co było wartościowe w jej podejściu do urody, choć nie wyjątkowe w tamtych czasach, to akcent na coś, co dzisiaj nazywamy "naturalną pielęgnacją". Do pewnego stopnia na pewno było to wymuszone powszechnym niedoborem produktów i składników. Poszukiwano rozwiązań, z których mogłaby skorzystać każda kobieta, niezależnie od miejsca zamieszkania i domowego budżetu. Problemy w obszarze urody zawsze widziano w szerszej kategorii zdrowia: sińce pod oczami zwalczano najpierw dłuższym i głębszym snem, dotlenieniem oraz rezygnacją z  palenia papierosów. Jest to podejście zasadniczo różne od współczesnego. Owszem, ciągle mówi się o wpływie diety oraz stylu życia na kondycję psychofizyczną czy urodę, jednak to my sami jesteśmy zdeterminowani na szybkie rozwiązanie problemu. A to najczęściej oznacza paletkę kamuflaży i korektorów. Nie mam na celu demonizowania współczesności, bo jest to zbyt proste i łatwe. Przyznaję jednak, że lektura dawnych artykułów prasowych oraz książek jest jak spokojny i głęboki oddech, szczelnie odseparowujący nas od gazetek promocyjnych i zatrzęsienia produktów kosmetycznych.


Mycie i szczotkowanie włosów

Maria Kędra poświęciła jeden z rozdziałów "Sekretów urody" pielęgnacji włosów. Możecie przeczytać jego fragment, klikając na obrazek niżej.

Chciałam zwrócić uwagę na jeden ciekawy fragment, który dotyczy szczotkowania włosów. Według autorki istnieją podejrzenia, że zabieg ten jest o wiele bardziej szkodliwy dla włosów, niż się uważa. Nie tylko niszczy delikatne i cienkie włosy, ale też pobudza pracę gruczołów łojowych. Ponieważ nie jest to kwestia rozstrzygnięta proponuje kompromis: "zdecydujmy na podstawie własnych doświadczeń, czy jest to zabieg spełniający role pozytywną czy też nie". 





Pozdrawiam, 
Lax

16 kwietnia, 2015

The Auckland Star, 1931r.: Sauna olejna dla wypadających włosów

Dzisiejsza metoda może Was zainteresować, ponieważ nieczęsto widuję na blogach informację o niej. Choć wykorzystuje powszechnie stosowany przez nas składnik jakim jest olej, technika jest pomysłowa. Jest to kolejny artykuł z dawnej anglojęzycznej prasy, w którym spotykam się z propozycją stosowania olejków na włosy jako uniwersalnego remedium. Być może pomysł ten został zawleczony do Stanów w czasach kolonialnych, podpatrzony u Hindusek przez Brytyjczyków. Albo po prostu kobiety od zawsze intuicyjnie wiedziały, że oleje to coś sprzymierzeńczego :)

The Auckland Star, Volume LXII, wydanie 108,
9 maja 1931r., strona 4
Notatka głosi:

"Aby powstrzymać wypadanie włosów raz na kwartę stosuj olejową saunę. Umyj włosy w tradycyjny sposób, a następnie póki są jeszcze wilgotne, wetrzyj w skórę głowy ciepły olej. Wymocz duży ręcznik w gorącej wodzie i szczelnie owiń wokół głowy. Powtórz tę czynność przynajmniej trzy razy, tak aby cały zabieg trwał około pół godziny. Potem powtórnie umyj włosy, najlepiej dobrym proszkiem lub mydłem."

Szkoda, że autor tej notatki nie pisze dokładnie o jaki olej chodzi. Większość podobnych porad w australijskiej i nowozelandzkiej prasie poleca olej kokosowy, więc być może brak informacji jest spowodowany wzięciem to za oczywistość. Z drugiej strony nie jestem pewna, czy olejowanie skóry głowy rzeczywiście może być przedstawione jako sposób na ograniczenie wypadania włosów. Olej jako emolient może utrzymać nawilżenie na poziomie skóry. Jeżeli jest odwodniona, może być to przyczyną wypadania włosów, jednakże tylko jedną z wielu. Wiadomo, że niektóre oleje mają właściwości przeciwbakteryjne i antywirusowe (jak kokosowy właśnie), więc rzeczywiście mogą pomóc skórze zbalansować swoją florę bakteryjną. Czy jest to jednak uniwersalne remedium na wypadanie włosów? Moim zdaniem jednak nie. Co innego, jeśli mówimy o oleju, w którym macerowały się zioła, oleju rycynowym lub jest mieszanką, jak np. Sesa. Powinien więc to być olej, który jest przeznaczony do leczenia tej dolegliwości - mówienie po prostu o "ciepłym oleju" jest ogólne.

O podobnym zabiegu pisała Maria Kędra w bardzo popularnej kiedyś książce "Sekrety urody" z 1985 r. Zapytajcie swoje mamy, bo może macie ją w domu - w środku jest całkiem fajny i spory rozdział o pielęgnacji włosów.

Przy włosach słabych i matowych, Kędra proponuje przygotowanie specjalnego płynu z oliwy z oliwek oraz połowy soku z cytryny. Taką miksturę nanosimy na skórę głowy, po czym owijamy się plastikowym "kapturkiem" (dziś powiedzielibyśmy czepkiem, folią :)) i ręcznikiem. Sugerowany czas trwania tego cytrynowo-oliwnego kompresu to kilka godzin. Potem włosy myjemy szamponem dwukrotnie. Cytryna nabłyszcza włosy, a oliwa je pielęgnuje i natłuszcza, więc mikstura jest bardzo dobrze zadedykowana.

Natomiast do wypadających włosów zamiast oliwy używamy oleju rycynowego.

Pytałam moją mamę o olejowanie, ale nie dała po sobie poznać, że coś o tym słyszała. Myślę, że o prawdziwą oliwę z oliwek mogło być ciężko w tamtych czasach. Z drugiej strony niedawno zdradziła mi, że kiedyś wypróbowała wszystkie przepisy na maseczki z tej książki, jeden po drugim. Zrobiło to na mnie wrażenie, bo nie licząc kompresów ziołowych, samych przepisów na maseczki jest 12. Ich składniki się powtarzają, były to np. zmielone bratki polne, łyżka utartej marchwi, zmielony kartofel, twarożek, ziarna lnu razem z żelem, napar rumiankowy, szałwiowy, apteczna witamina A, świeże drożdże i wiele innych.

Niżej macie skan z oryginalnym tekstem. Jeśli chcielibyście przeczytać więcej o maseczkach i pielęgnacji włosów z tej książki, to napiszcie w komentarzu. Inne artykuły o dawnych sposobach dbania o urodę znajdziecie w blogowym cyklu Historia Pielęgnacji.


Maria Kędra, "Sekrety urody" 1985, str. 55


Pozdrawiam,
Lax

15 kwietnia, 2015

Technika mycia włosów odżywką


"Judy washing her hair"
savinggraces.deviantart.com
Post ten jest uzupełnieniem kwietniowego artykułu o tej metodzie. Znajdziesz tam bardziej rozbudowane informacje. W tym poście chcę ograniczyć się do wskazówek technicznych dla osób, które chcą umyć włosy odżywką po raz pierwszy. Zasady te można do pewnego stopnia modyfikować wg potrzeb własnych, ale na początek wydają się dobrą ściągawką.


1. Wybierz odżywkę o odpowiednim składzie

Cóż to znaczy odpowiednim? Powinna nie zawierać silikonów, filmformerów oraz mieć wysoko substancje myjące. Z uwagi na te wymagania, najprawdopodobniej odpowiedni produkt znajdziesz nie pośród odżywek, a masek - te pierwsze zazwyczaj posiadają silikony.

Proponuję, aby był to:

a) Kallos Latte lub Kallos Color. 1 litr, cena 10 zł - ekonomicznie bardzo dobra decyzja, składowo również. Dostępne w Hebe oraz drogeriach internetowych.

b) Serical, Crema al Latte - tak jak powyżej, dobra cena i objętość kosmetyku. Myje trochę silniej niż powyższe Kallosy. Dostępne w Hebe.

c) L'Biotica Biovax (nie wszystkie wersje! Na początek np. Biovax do włosów suchych i zniszczonych, inne ich rodzaje bez silikonów zostały wymienione w tym poście) 250 ml, cena: 14-20 złotych. Dostępne w Naturze, Hebe, Superpharm.

d) Przepisy Babci Agafii, Balsamy na propolisach, 600ml, 26 złotych. Dostępne w zielarniach. Każde średnie i duże miasto ma swoją zielarnię, tylko jeszcze o tym nie wiesz ;-)

Rozbudowana lista masek znajduje się w poprzednim poście.


2. Jeżeli używasz silikonów, rozważ umycie włosów szamponem o prostym składzie

Mieliśmy myć włosy odżywką, a tu szampon... Owszem, możesz pominąć ten krok, szczególnie jeśli nie zamierasz na dłużej eliminować silikonów z pielęgnacji. Może się jednak zdarzyć, że choć włosy po myciu odżywką będą czyste, stracą trochę swojej objętości.
Jeżeli nie wiesz, czy używasz silikonów, najprawdopodobniej tak właśnie jest. Większość drogeryjnych odżywek i szamponów jest w nie wyposażona.
Czym jest prosty, oczyszczający szampon? Sam nie zawiera silikonów i substancji filmotwórczych. Jest to np. Barwa, a listę innych szamponów oraz wskazówki znajdziesz  tutaj: 1, 2


3. Zmocz włosy, nałóż odżywkę na skórę głowy i emulguj

Tak, to prawda, myjąc włosy odżywką musisz sięgnąć po większą porcję niż ta, gdybyś używała szamponu. Jednak prawdopodobnie i tak używasz znacznie większej ilości, niż potrzebujesz. Problem akuratnego porcjonowania rozwiązuje technika mycia. 
Odżywkę nakładamy powoli i tylko skórę głowy. Dlaczego? Tak jak już pisałam w tym poście, włosy wyglądają na przetłuszczone i nieświeże, kiedy łój pokryje pierwszy centymetr włosa począwszy od cebulki. Zazwyczaj wtedy kobiety decydują się na ich mycie. To co znajduje się na długości włosów to pył, kurz i różne inne zaplątane w nie farfocle, które doskonale zmyją się pod wpływem strumienia wody, a już na pewno dzięki spływającej wzdłuż nich masce.
Masowanie skóry odżywką doprowadza do zemulgowania łoju i treści maski, dzięki czemu łagodne detergenty mogą sobie poradzić ze zmyciem produktu oraz naszego brudu. Dlatego poświęć temu trochę czasu.


4. Wypłucz włosy

Resztki  powinny zostać bardzo dokładnie wypłukane zarówno ze skóry jak i włosów. Zdecydowanie trzeba to zrobić pod natryskiem, wymoczenie włosów w kąpieli może nie być zbyt dokładne.


5. Oceń efekt

Czy ta metoda spełniła Twoje oczekiwania? Czy włosy wyglądają tak, jak sobie tego życzyłaś? Jeżeli jest inaczej i mycie odżywką się nie powiodło, daj znać w komentarzu, spróbujemy znaleźć przyczynę i rozwiązanie.


Pozdrawiam, 
Lax

13 kwietnia, 2015

Co-washing / Mycie włosów odżywką w no-poo

Temat już wiele razy dobrze omawiany we włosowej blogosferze, jednak co-washing (conditioner washing) jest jedną z wielu odmian no-poo i chciałabym przedstawić temat od tej właśnie strony.


Wstęp

Może się to wydać zaskakujące, ale wszystkie maski i odżywki do włosów zawierają detergenty (tak samo jak toniki do twarzy i płyny micelarne). Zazwyczaj producenci używają innych substancji niż sls, als itd., dlatego zidentyfikowanie ich przez kogoś bez odpowiedniego wykształcenia wymaga przeszukania składu i skorzystania z encyklopedii INCI, tak jak to robię i ja :)

Powód dla którego w maskach znajdują się detergenty jest sensowny. Są to produkty nieraz bardzo bogate w emolienty, humektanty, proteiny i inne substancje, które po spełnieniu swojej funkcji, uzupełnieniu ubytków i pozostawieniu cieniutkiej warstwy na włosie, muszą zostać po prostu zmyte. Na tej samej zasadzie komponowane są składy maseczek do twarzy - nie wszystkie składniki aktywne i emolienty zmyłyby się tylko za pomocą wody.  Im cięższa maska tym większa ilość wprowadzonego detergentu.

Tuż po odstawieniu szamponów przeszłam przez wielomiesięczne mycie włosów maskami. Zazwyczaj nie wybierałam odżywek, ponieważ jakoś tak się składa, że często zawierają silikony (o tym niżej). Odpowiednia składowo maska działa jak najdelikatniejszy, odżywczy, kondycjonujący szampon, czyli coś, czego w ogóle brakuje w ofercie producentów kosmetyków! W naszej konsumenckiej kulturze doświadczamy czegoś, co nazywam potrzebą piany. Wydaje się to absurdalne, ale już nawet kremowe, białe szampony dla niektórych sprawiają wrażenie "gorzej myjących". Ilustruje to, jak głęboko siedzą w nas przekonania dotyczące usuwania brudu z powierzchni naszych ciał. Zaczynamy wątpić w myjące moce sklepowych produktów, jeśli tylko ich konsystencja odbiega od naszych wyobrażeń o krystalicznie czystym płynie. Działa to też w drugą stronę - wybierając łagodne mydło do rąk chętniej weźmiemy produkt o kremowym poszyciu, szczególnie jeśli producent jeszcze określi je jako "aksamitne". Jedynym powodem, dla którego łagodne żele pod prysznic i mydła w płynie mają biały kolor i kremową konsystencję, jest nasze zbiorowe złudzenie, które producent bierze pod uwagę.

marketing skojarzeń
konsumenckich ;-)
Dobrym przykładem będzie mydło w płynie Nivea "Creme care" (granatowe opakowanie z białą pompką). Opis tego kosmetyku wygląda tak: "Kremowe mydło w płynie. Rozpieszczające mydło w płynie o unikalnym zapachu kremu Nivea". Nie dość, że kremowe, rozpieszczające (?), to jeszcze pachnie jak uniwersalny krem tej firmy. Niewiele brakuje, żeby owe mydło potraktować jak balsam do rąk ;). Nie mówiąc już o tym, że na znajdującej się z przodu grafice pokazano białą plamę, która wygląda jak śmietana, wokół której latają bąbelki (równie dobrze mogłaby znaleźć się na opakowaniu kefiru; pianę można by przypisać dobrej fermentacji;)). Pod względem składu jest to mydło jak każde inne.

Innymi słowy, przerzucenie się na mycie włosów maskami wymaga rozluźnienia nabytych wyobrażeń. Nie potrzebujemy wielkiej piany, żeby dobrze doczyścić nasze włosy i ciała.

Aby to wszystko się udało, poza zmianą nastawienia potrzebujemy:
- odpowiedniej składowo maski/odżywki
- techniki!


Dlaczego maski myją i czego szukać w składach?

Ponieważ zawierają delikatne substancje myjące, których nie znajdziecie w szamponach. Będą to:

- Cetrimonium Chloride (kationowa substancja powierzchniowo czynna)
- Benzalkonium Chloride (kationowa substancją powierzchniowo czynna)
- Behentrimonium Chloride (kationowa substancją powierzchniowo czynna)
- Tallowtrimonium Chloride  (kationowa substancja powierzchniowo czynna)
- Tricetyldimonium Chloride (kationowa substancją powierzchniowo czynna)
- Benzethonium Chloride (kationowa substancją powierzchniowo czynna)
- PEG-15 Hydrogenated Tallowmonium Chloride (kationowa substancja powierzchniowo czynna*)
- PEG-15 Cocomonium Chloride (kationowa substancja powierzchniowo czynna*)
- PEG-15 Stearmonium Chloride (kationowa substancja powierzchniowo czynna*)
- Quaternium-15, Quaternium-18 Bentonite, Quaternium-18 Hectonite, Quaternium-22 (info od Wiedźmy)
- Methosulfates, np. Dipalmitoethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate (Wiedźma)
- Lauroyl Sarcosine (substancja powierzchniowo czynna)
- Ceteareth-20 (niejonowa substancja powierzchniowo czynna i emulgator)
- Cocamidopropyl Betaine (amfoteryczna substancja powierzchniowo czynna)
*substancje filmotwórcze!
Lista powstała na podstawie strony kosmopedia.org.

Nie bez powodu na końcu listy znalazła się betaina kokamidopropylowa, bowiem jest to składnik niezwykle popularnej odżywki do włosów Nivea Long Repair. Znajdziemy ją też w składzie nowej maski lnianej od Sylveco. Składnik ten jest wykorzystywany jako wiodący detergent w tzw. łagodnych szamponach, ale zawierają go niemal wszystkie szampony z mocnymi detergentami, ponieważ CB łagodzi ich drażniące działanie.Wspomniana odżywka Niveii jest całkiem niezła do mycia, nawet przy mocniejszym potarciu wytwarza pianę, ale zawiera też silikony.


Silikony w no-poo

Silikony to substancje tworzące szczelną otoczkę wokół włosa, dzięki czemu nadają mu piękny, satynowy błysk. Jeśli myjemy włosy odżywkami, maskami lub nawet bardzo delikatnymi szamponami, może się zdarzyć tego, że nie zmyją one silikonów. Włosy wtedy wyglądają na obciążone i oklapnięte. Dotyczy to szczególnie tych trudno zmywalnych silikonów. Listę z dokładnymi podziałami silikonów na trudno- i łatwo zmywalne oraz uzupełnienie tych informacji znajdziecie tu: 123.

Zatem - rezygnować z silikonów, czy nie? Jeśli przeszliśmy na co-wash, nasza odżywka ma trochę silikonów i nic się nie dzieje, zdecydowania nie rezygnować. Obserwujmy swoje włosy pamiętając, że ewentualnym sprawcą badhairday mogą być właśnie one i w razie potrzeby wybrać do mycia odżywkę bezsilikonową.



Technika: emulgowanie maski


Dzięki emulgowaniu maska zmyje połączony z nią brud i łój. Polega to na tym, że emulsja pobiera tłuszcz i przyłącza do swojej własnej masy. Żeby taki proces powstał, maskę musimy dobrze wymasować na poziomie skóry głowy. Ponieważ piana raczej nie powstanie (choć będzie widoczna przy wypłukiwaniu włosów), im dłuższy masaż tym emulgacja będzie głębsza i skuteczniejsza.

Trzeba sobie uświadomić, że nie ma to nic wspólnego z myciem włosów szamponem. Najlepiej potraktować ten zabieg jako dobry, przyjemny masaż wykonany z pomocą substancji zapewniającej poślizg i po prostu bez większych nerwów spokojnie go wykonać.

Jeżeli stosowałyście lub znacie metodę OCM, masaż skóry głowy maską wygląda podobnie jak masaż twarzy olejem, i jego cel jest dokładnie taki sam.

Być może uspokajający będzie dla Was fakt, że metoda ta świetnie radzi sobie ze zmywaniem olejowania, więc z lekkim przetłuszczeniem skóry głowy, z jakim zazwyczaj decydujemy się na mycie, poradzi sobie bez problemów.


Sposób na zbyt treściwe, słabo myjące maski

Nie ma co ukrywać, jedne maski będą myć lepiej a inne gorzej. Uważam jednak, że tym "niemyjącym", dobrym i treściwym powinno dać się szansę. Dlaczego? Jest to doskonały pretekst aby jednocześnie umyć oraz nawilżyć i natłuścić włosy. Aby maski wywarły rzeczywisty wpływ na włos, wymagają sauny albo ciepłego kompresu (czepek+zimowa czapka). Niektóre z nich są pełne dobroczynnych składników i szkoda przepuścić je przez włosy jak przez palce! Istnieje sposób, aby załatwić naraz te dwie sprawy: mycie i kompres.

Parę razy zdarzyło mi się nie domyć włosów bardzo ciężką maską. Dlatego korzystałam z nich jako półgodzinnych kompresów. Później okazało się, że wyższa temperatura kompresu oraz czas pod czepkiem wspomagają emulgację. Dzięki tym dwóm elementom oraz masażowi skóry głowy da się spokojnie umyć włosy nawet najcięższą maską z olejami i woskami.


Maski ciężkie, słabo myjące "pod kompres" - lista

I Silikonowe

1. Planeta Organica: Ayurvedic Hair Mask (substancja myjąca po silikonie)
2. Natura Siberica: Rokitnikowa maska (substancje myjące przed silikonami, ale aż 4 silikony)
3. Planeta Organica: Tybetański ziołowy balsam do włosów (bardzo treściwa maska z jednym silikonem, wsadzona pod kompres świetnie myje, polecam)


II Bez silikonów

1. Łaźnia Agafii: Balsamy do włosów - wszystkie rodzaje (bardzo polecam; nie chcą myć przy zwykłym masażu, ale wystarczy potrzymać je na głowie 5-10 minut, wymasować skalp i włosy naprawdę korzystają na jej składnikach pielęgnacyjnych z zerowym obciążeniem - mój ulubieniec)
2. Sylveco, Maska lniana do włosów (bardzo treściwa maską z całkiem mocnymi detergentami: Decyl Glucoside i Cocamidopropyl Betaine; droga i kompletnie nie wydajna. Ale robiąc już sobie z niej kompres warto nie myć przed nią włosów)
3. Dr Beta, Odżywka rozmarynowa (trafiła tutaj tylko dlatego, że jest tak niewydajna, że nie warto myć nią włosów. 1/3 opakowania poszłaby na takie mycie. Ale sposób na nią mam taki sam jak z Sylveco, szczególnie, że ma dobry skład - kompres na pół godziny i ta niewielka ilość robi swoje. Polecam, bo włoski są po niej piękne).


Maski doskonale myjące - lista

I Silikonowe

1. Ziaja: Maska do włosów, wszystkie rodzaje (lejąca konsystencja, substancje myjące i silikony; obciąża włosy, nieźle się pieni, nie trzeba długo masować, tania)
2.Ziaja: Odżywki do włosów (chyba tylko wersja z oliwką nie zawiera parafiny, ale wszystkie myją nieźle. Przy czym potwornie obciążają silikonami, tanie)
3. Dove, odżywka Youthful Vitality (nawiasem mówiąc jest to najlepsza pod względem składu odżywka z nowej serii Dove, skład zaczyna się od olei, choć sama odżywka jest bardzo silikonowa. Świetnie się pieni, obciąża włosy)
4. Biovaxy: Keratyna i Jedwab oraz Latte (naprawdę nieźle myją i nie obciążają tak bardzo mimo silikonów)
5. Alterra, Granat i aloes, zarówno maska jak i odżywka (detergentem jest Lauroyl Sarcosine, posiada jeden silikon, obciążenie umiarkowane)
6. Kallosy: Keratin, Chocolate, Silk, Vanilla, Banana, Argan, Jasmine, Algae, Aloe, Blueberry, Cherry, Milk, Omega - duże pojemności i niska cena. 
7. Sleek Line, Repair&Shine Hairmask (bardzo fajna)

II Bezsilikonowe - Zalecane

1. Biovaxy, wybrane rodzaje: Gold*, Do włosów suchych i zniszczonych, Naturalne oleje*, Do włosów blond, Do włosów słanych ze skłonnością do wypadania, Do włosów ciemnych (moje ulubione, nic więcej nie mam do powiedzenia :) świetnie myją; *zawierają filmformery)
2. Przepisy Babci Agafii, Balsamy na propolisach (dobre składy, potencjalnie niezłe w tej kategorii!)
3. Serical: Crema al Latte (świetnie myje dzięki Methosulfate oraz Sodium Cocoyl Glutamate)
4. Kallos Latte i Color - według składów w internecie są to jedyne Kallosy bez silikonów. Duże i tanie. Jeżeli od czegoś zaczynać, to od nich.

Zdarza się, że producenci zmieniają składy swoich produktów bez żadnej widocznej informacji na etykiecie. Dlatego lista listą, ale przed zakupem dobrze jest po prostu spojrzeć na INCI.


Czy istnieje więc sklepowa maska, która nie umyje moich włosów?

Może się tak zdarzyć, jeśli macie niskoporowate, zdrowe włosy a maska jest obciążona olejami. Ważną kwestią pozostaje technika mycia, emulgowanie i wypracowanie przy skórze piany z tej niewielkiej ilości detergentów, jakie są w maskach. Jeśli jest inaczej, napisz w komentarzu, spróbuję pomóc.


Podsumowując, mogę powiedzieć że gdybym miała wracać do częstego mycia włosów maskami, wybrałabym znów bezsilikonowe Biovaxy, wszystkie blasamy z Łaźni Agafii, które baaardzo lubię oraz Niveę Long Repair.

Pamiętajcie, że trudności z tą metodą pojawiają się często przez to, że włosy ogólnie są oblepione silikonami i filmformerami. Jeszcze o tym nie pisałam, ale warunkiem wstępnym no-poo jest jednorazowe, gruntowne oczyszczenie włosów prostym, mocnym szamponem.

Jak widzicie na liście jest dużo pozycji, zdecydowaną większość masek wypróbowałam osobiście, choć niektóre tylko jednorazowo oraz w formie odlewek. Oczywiście nie miałam też do czynienia ze wszystkimi maskami Ziai, Biovaxa i Kallosa, tutaj pokusiłam się o uogólnienie i podział na silikony i brak silikonów w składzie.


Korzyści z mycia włosów maskami

Kończąc ten długi post: dla mnie głównym motywem mycia włosów odżywką jest fakt, że produkty te nie wysuszają włosów. Obchodzą się delikatnie nie tylko z końcówkami, ale też skórą głowy. U mnie ta metoda powiodła się, nie mam do niej żadnych zastrzeżeń, pomogła mi wypielęgnować włosy, nawilżyć je, natłuścić i ich obecny stan zawdzięczam bezsilikonowym maskom.

Pozdrawiam, 

11 kwietnia, 2015

Szampon proteinowy (żółtko, keratyna, olej, gliceryna)

W temacie jajek warto wykorzystać fakt, że poza właściwościami myjącymi są też niezłym źródłem protein wielkocząsteczkowych. Oznacza to, że robiąc proteinową bombę, wystarczy dodać do niego keratynę, która uzupełni szampon w proteiny małocząsteczkowe. Obie proteiny mają inny wpływ na włosy, który uzupełnia się: małe proteiny przyłączają się do ubytków we włosie, a duże wygładzają go na powierzchni (informacja pochodzi z Martusiowego Kuferka).

Nadmiar protein zdecydowanie nie jest bezpieczny dla włosów, skutkuje tzw. przeproteinowaniem, z którym walczy się zdecydowanie dłużej niż do kolejnego mycia. Z tego powodu nie każde włosy zniosą dobrze dzisiejszy przepis. Aby sprawdzić, czy Twoje włosy potrzebują i polubią proteiny, zajrzyj do innych, dobrze opracowanych już artykułów z blogosfery: 1, 2, 3. W ostatnim linku Mysia radzi, aby sięgnąć po usztywniające proteiny, jeśli włosy są "wiotkie, nie trzymają fryzury i fruwają wokół głowy". Z kolei FairHairCare poleca sięgnąć po proteiny, jeśli włosy: "są zbyt śliskie i przyklapnięte". Niezależnie od tego, ile koleżanek zacytuję, z tym szamponem po prostu musicie uważać ;)

Składniki:
  • 2 żółtka
  • 10 kropli olejku
  • 20 kropli gliceryny*
  • 10 kropli keratyny

*Jeżeli śledziliście poprzednie przepisy, zauważyliście, że typowy przepis to 2 żółtka i po 10 kropli olejku i gliceryny. Jednak dzisiejszy szampon wypróbowywałam pierwszy raz i nie byłam przekonana, czy nie użyłam zbyt wielu kropel keratyny. Pomyślałam, że w takim razie może większa ilość gliceryny złagodzi tę pomyłkę. Być może też wcale nie ma na to wpływu :)

W przepisie kłopotem jest keratyna, a raczej sposób jej nabycia, który ogranicza się wyłącznie do sklepów internetowych (ZSK, Ecospa). Na szczęście jest bardzo tania.

Żółtka miksujemy na kogel mogel, zdecydowanie ułatwia to nanoszenia szamponu na głowę i masowanie skóry. Potem dodajemy resztę składników, doprowadzając szampon do gładkiej masy. Koniecznie przeczytajcie wpis o technice mycia włosów żółtkiem, w którym omówiłam wszystkie trudności tej metody.

Emulsję nakładamy na wilgotne, odciśnięte z wody włosy i masujemy skórę głowy przez około trzy minuty. Skalp jest miejscem na którym się koncentrujemy, końcówki nie wymagają szorowania. Zawijamy włosy w czepek, nakładamy zimową czapkę i palimy lulki przez następne czterdzieści minut. Oczywiście podgrzewanie suszarką jest wykluczone - jajka nie lubią gorąca ;) Po tym czasie szampon nadaje się do całkowitego zmycia. Robimy to dokładnie i zimną wodą. Nie używamy już innych szamponów czy masek.

Efekty na włosach

Od założenia tego bloga jest to mój pierwszy efekt wow. Wyglądają na wypielęgnowane i zdrowe, myślę, że składniki z dzisiejszego przepisu były zdecydowanie przemyślane i dobrze skomponowane, włosy dostały WSZYSTKO, czego im potrzeba.

Posługując się przymiotnikami: włoski są miękkie jak jedwab, prawdziwie nawilżone i natłuszczone (coś znacznie lepszego od efektu po silikonach), błyszczą się, ładnie układają i, czego od protein można oczekiwać, dostały szaleńczej objętości. Podejrzewam, że kompozycja protein mało i wielkocząsteczkowych była kluczem do sukcesu.


Cały przepis możecie oczywiście wykorzystać jako maskę na włosy :-)

Miłego weekendu,
Lax

09 kwietnia, 2015

Metoda mycia włosów NA ANANASA (oraz stosowania ziołowych płukanek)

włosy upięte
w tytułowego ananasa
Wpadłam na nią w listopadzie, kiedy stwierdziłam, że moje końcówki wcale nie potrzebują mycia, jedynie wyczesania dzikiem i przepłukania wodą z octem. Przez dawne błędy mam suche, wyłamane końce i wiem, że tak jak całej głowie nie służą detergenty, to tym partiom są im po prostu niepotrzebne. Myślałam o tym, co by było, gdybym skupiła się na myciu samej skóry głowy. Nie potrafiłam sobie tego technicznie wyobrazić, a nie o to chodzi, żeby przechodząc na no-poo i później water only, tylko komplikować sobie życie.

Pomysł powstał przypadkiem, kiedy przygotowałam sobie płukankowcierkę (rozmaryn, tymianek, bazylia) celem odświeżenia skóry głowy i ograniczenia przetłuszczania. Chciałam, żeby znalazła się ona tylko na skalpie i nie marnowała się poza nim, czyli na włosach. Mam wątpliwości, czy ziołowe płukanki w ogóle przynoszą jakieś korzyści na długości. Dlatego związałam je luźno na czubku głowy, nachyliłam się nad miską i spokojnie polewałam kilka razy skórę, masując ją. Potem rozpuściłam włosy i przepłukałam je w wodzie z  octem.

Była to świetna i bardzo uniwersalna metoda, ponieważ później okazało się, że sprawdza się także w innych sytuacjach. Ananasa warto upiąć także wtedy, gdy:

- robimy plukanki ziołowe, które przesuszają włosy na długości
- chcemy uchronić końcówki przed kontaktem z detergentami i pianą, czyli jako metoda mycia włosów
- jeśli staramy się ograniczyć przetłuszczanie skóry głowy i stosujemy płukanie między myciami (czy to wodą, czy naparami ziołowymi).

Przykładowo, metoda ta jest świetna, jeśli myjemy włosy mydlnicą. Zioło to naprawdę się pieni i naprawdę myje. Łączy elementy bardzo delikatnego szamponu oraz wysuszającego efektu ziół. Na długości daje różne efekty, zależnie od włosów, jednak bywa, że po wyschnięciu pasemka są szorstkie. W takim wypadku szkoda włosów. Polanie wywarem samej skóry głowy sprytnie rozwiązuje ten problem. 

Może Was oczywiście dziwić, jak to ma w ogóle działać, skoro nie myjemy całej długości włosów a oczekujemy, że będą czyste. Otóż prawda jest taka, że skoro to skóra głowy się przetłuszcza, włos jest brudny na tyle, na ile wydzielina gruczołów łojowych zdąży się przemieścić wzdłuż jego kłosa. Z reguły włosy wyglądają na przetłuszczone, jeśli łój zajmie pierwszy centymetr długości począwszy od cebulki. Wtedy fryzura jest przyklapnięta i wygląda na nieświeżą. 

Będąc jednak sprawiedliwym, ten sam włos zbiera w ciągu dnia inna zabrudzenia, takie jak kurz, farfocle (np. bardzo małe włókna pochodzące z ubrań). Jeżeli włos jest przetłuszczony, owe zabrudzenia z łatwością przylepiają się do niego. Można to wytłumaczyć jeszcze inaczej. Według encyklopedii brud gromadzący się na ciele człowieka to: mieszanina sadzy, krzemionki, soli mineralnych oraz substancji pylistych. Jeżeli owe elementy nie są przylepione za pomocą łoju, można pozbyć się ich strumieniem wody oraz szczotkowaniem. Dlatego szczotka z dzika jest tak bardzo lansowana przy water only :)

Spójrzmy jednak uczciwie na swoje włosy w dniu, w którym zaplanowałyśmy ich mycie. Obejrzyjmy całą długość włosa, a szczególnie kosmyki. Czy wyraźne straciły objętość przez zanieczyszczenia, czy wyglądają na przetłuszczone? Ustalmy granicę, która przebiega między piętrami przetłuszczonymi a partiami suchymi. Te drugie wyczeszmy dokładnie szczotką, upnijmy w ananasa tak, aby włosy pokryte łojem nie znalazły się w koczku. Dzięki temu umyjemy to, co jest naprawdę brudne; kiedy wypłuczemy szampon lub inny środek myjący, nie zapominajmy, żeby rozwiązać kok i przepłukać wodą lub wodą z octem całą długość włosów. Wszystko to najłatwiej wykonać pochylając się nad miską, stanie pod prysznicem to nie najlepszy pomysł.

Na pewno przekonanie się do tej metody wymaga pokonania pewnej bariery. W nieśmiertelnej reklamie stoi pani, której włosy od czubka aż po końce spienił zachwalany szampon. Warto jednak wiedzieć, że nie zawsze jest to konieczne. Pamiętajcie proszę, że warto zmyć z końcówek środki stylizujące, lakiery, silikony oraz oczywiście olejowanie.

Jeśli macie doświadczenie z tą metodą, lub właśnie ją wypróbowaliście, dajcie znać w komentarzu:)

05 kwietnia, 2015

Szampon wielkanocny - przepis klasyczny

Kiedy w domu jest nadmiar jajek, wreszcie nikt nie patrzy krzywo na mój cotygodniowy jajeczny szampon. Tym razem chciałam zobaczyć prawdziwą moc kurzego nabiału, dlatego przepis jest bardzo prosty. Jak zawsze przy komponowaniu własnych szamponów, pilnujmy ph emulsji oraz balansu proteiny/emolienty/humektanty.

Przepis:
  • 1 całe jajo
  • 20 kropli gliceryny
  • 20 kropli lekkiego olejku*

Jako że ma być to prosty przepis, jestem zobowiązana podać zastępnik dla gliceryny: może być to łyżka miodu, aloesu, żelu lnianego.

Całość połączyć i dokładnie zmiksować. Konsystencja jest leista i nie przypomina cięższej formy szamponu z samego żółtka.

*Tutaj wypada zrobić małą uwagę, ponieważ jedna z Was dała mi znać, że olej wiesiołkowy dodany do przepisu może być jednak zbyt ciężki. Na pewno nie jest to jedyny olej, który może być ciężko zmyć. Podobnie powinno być z shea, masłem kakaowym, olejem kokosowym, rycynowym itd. Olej śliwkowy również wydaje mi się ciężki przy zabezpieczaniu końcówek (zamiast nabłyszczać, jedna kropla bardzo natłuszcza). Może tak być, ale nie musi. Zawsze możecie inaczej porcjonować olej w przepisie. W poprzednim zaproponowałam Wam 10 kropel i to jest bezpieczniejsza ilość, jeśli dopiero zaczynacie.

Polecam post o technice mycia włosów jajkiem, w którym wyjaśniłam wszystkie meandry tej metody. Dzięki niemu na pewno unikniecie wpadek :)

Emulsji nie trzymałam na włosach, przede wszystkim dlatego, że była bardzo rzadka, a na włosach znajdowało się całonocne olejowanie. Skoncentrowałam się na tym, aby je dobrze zemulgować oizmyć. Szampon całkiem, całkiem się pienił. Masowałam skórę głowy około trzech minut, potem spłukałam.

Już wiele razy czytałam, że różne są przeznaczenia szamponu z samych żółtych i całych jajek. Ten drugi jest polecany do włosów tłustych, a pierwszy do suchych. Czasami czytałam też, że odwrotnie :) Rozumiem, że tutaj ten podział powstał z zamysłu, że suche włosy potrzebują do mycia czegoś natłuszczającego (żółtek), czego należy unikać przy włosach tłustych. Według mnie nie ma wielkiej różnicy w efekcie tych dwóch szamponów. Żółtka mają fajniejszą konsystencję i można spokojnie potrzymać je na głowie przez pół godziny jako maseczkę. Całe zmiksowane jajka są luźniejsze, szybko spływają po włosach, no i technika mycia nimi musi być inna, spokojniejsza. Ale za to wykorzystujemy cały składnik, przy żółtku trzeba pogłówkować, co zrobić z dwoma białkami :)

A oto efekty na moich włosach (końcówki zabezpieczyłam jak zwykle Alterrą).



Po jajku oporniej się kręcą, ale za to są cudownie miękkie i błyszczące.

Pozdrawiam :)

03 kwietnia, 2015

Mycie włosów płynem micelarnym [moja metoda]

Cześć,

Pewnie gdzieś już natknęłyście się na taki dziwny pomysł, jakim jest mycie włosów płynem micelarnym. Z początku bardzo mnie to zainteresowało, ale z uwagi na koszty i takie chyba ogólne lekceważenie ekonomii produktu, nie zdecydowałam się nawet próbować.

Później jednak zastanowiłam się nad tym chwilę i tak powstała wcale nie głupia technika oczyszczania włosów z użyciem płynu micelarnego. Zapraszam Was na post i obiecuję, że koszty takiego mycia są bardzo podobne do ceny szamponu.


Dlaczego płyny micelarne miałyby domyć włosy?

Płyny micelarne swoją funkcją przypominają mleczka do demakijażu, jednak różnią się od nich składnikami. Mleczka mają ciężką, olejową konsystencję (mogą pozostawiać tłustą powłoczkę na skórze) i delikatne składniki myjące, a płyny micelarne to micele + ekstrakty dodane według życzenia firmy kosmetycznej. Micele to tak naprawdę łagodne substancje powierzchniowo czynne, które znajdziecie w szamponach. Różnica polega na tym, że w płynach mamy pojedynczy micel, który wprowadzony został w niewielkiej ilości, a nie całą kompozycję detergentów, która gra pierwsze skrzypce.

Substancje, których powinnyśmy szukać to m.in.: Decyl Glucoside, Coco-Glucoside, Cetrimonium Bromide, Disodium Cocoamphodiacetate, Sodium Cocoamphodiacetate, PEG-40/60 Hydrogenated Castor Oil, Polysorbate 20.


Technika mycia włosów płynem micelarnym

Za pierwszym razem skorzystałam z pipety i generalnie jest to chyba najlepsza metoda. Chociaż nalanie niewielkiej ilości płynu w przestrzeń korka zapewnia lepsze spienienie porcji w dłoniach – musicie więc wybrać sposób, który lepiej będzie służył. Dodam, że piana nie jest tutaj wcale konieczna, dopiero kiedy zakroplimy lub wmasujemy porcję w skórę głowy powinnyśmy liczyć, że powstanie (i postarać się o nią, masując energicznie głowę).

Uwaga, dla mnie odpowiednia porcja płynu to koreczek od butelki (taki jak w BeBeauty lub Sylveco; myślę, że są to dwie płaskie łyżki stołowe produktu). Nie ma sensu używania większych ilości, no chyba że macie naprawdę, naprawdę gęsto rosnące włosy.

Płyn nakładamy tylko na skórę głowy. Zostanę chwilę przy tym temacie, bo jest to istotna sprawa. Wszystko zależy od tego, jak w danej chwili przetłuściły się włosy, ale zbędne jest nakładanie płynu na całą ich długość czy nawet polewani, stracicie tylko dodatkowe porcje. Musimy pilnować, żeby zasięg nakładania płynu kończył się tuż przed końcem włosów przetłuszczonych. Nie jest bowiem tak, że włosy od czubka do piętek są tłuste. Z reguły końce właśnie są suche i wierzcie mi, że one właśnie tego mycia nie potrzebują (tym bardziej zwykłym szamponem) – zamiast tego trzeba dobrze je wyczesać (szczotką z włosia), wypłukać porządnie w strumieniu wody i zabezpieczyć odżywką czy olejkiem. Ja nigdy (!) nie myję końcówek, czy to jajkiem, mąką besan, czy szamponem.

Dodatkowo liczmy się z tym, że płyn micelarny spłynie jeszcze wzdłuż włosów podczas mycia, więc nie nakładajmy go na całą powierzchnię przetłuszczonych włosów, ale cm przed.

U mnie w praktyce wygląda to w ten sposób, że płyn wmasowuję tylko w czubek głowy i nie dalej (może trochę bardziej swobodnie niż niealkoholową wcierkę). Dzięki temu wystarczy dosłownie naparstek płynu, tym bardziej że na skórze głowy jeszcze się spieni i wtedy zacznie migrować w dół i między kłoskami. Myślę, że technikę tę można porównać do typowego wcierania w skórę głowy np. Jantaru. Kiedy pojawi się piana, wszystko możemy powoli spłukać, również masując głowę.

Tu się pojawia sprawa olejowania włosów – jeżeli olejujecie włosy poprawnie, czyli oszczędną i wystarczającą porcją oleju, płyn nie powinien mieć problemów z jego zmyciem. Masujcie włosy dokładnie, powoli rozprowadzając produkt od czubka głowy ku końcom włosów. Jeśli aż tam nie dotarł, trudno - całość spłukujcie nieśpiesznie, tak żeby kontakt piany i naolejowanych włosów był jak najdłuższy. Mnie się to udało bez żadnych kłopotów, więc kwestią jak zwykle jest technika.

Od razu mówię, że na włosach kręconych sprawa może wyglądać trudniej, a z olejem rycynowym, masłem shea, kakaowym i innymi ciężkimi olejami może sobie nie poradzić.
Nakładanie produktu i masaż zajmuje mi jedną minutę, a spłukanie jak to spłukanie :]


Korzyści + efekty

Jeżeli chcecie delikatnie myć włosy, nie rezygnując z syntetycznych detergentów, płyn micelarny będzie lepszym zastępnikiem dla łagodnego szamponu. Dlaczego lepszym? Będzie jeszcze łagodniejszy. Zauważcie, że wymienione wcześniej składniki myjące w płynach micelarnych znajdują się na czwartym a czasem na ósmym miejscu w składzie, i zazwyczaj nie jest to kompozycja kilku detergentów, ale jeden solo. W szamponach znajdziemy przynajmniej dwa detergenty, w składzie tuż za wodą. Dlatego metoda ta przypomina mi metodę kubeczkową, w której szampon jest mocno rozcieńczony.

Dodatkowo możemy mieć w zasadzie pewność, że płyny micelarne jako produkty do pielęgnacji twarzy będą miały dopasowane do skóry niskie ph (czego nie można powiedzieć o większości szamponów, polecam wpis Natural Haven (ang.))

A efekty, no cóż, włoski są miękkie, czyste, skóra głowy jest w zdecydowanie lepszym stanie. Bardzo polecam, szczególnie do suchej skóry głowy i włosów.


Których płynów używać?

W porządku jest płyn lipowy Sylveco, ale też ich tonik hibiskusowy. Ten drugi może być wygodniejszy w używaniu, ponieważ ma konsystencję luźnego żelu. Jednak trzeba dodać, że zawiera micele w mniejszej ilości.

Myślę, że w tym przypadku warto obejrzeć półkę z kosmetykami naturalnymi albo chociaż takimi, które mają bardzo krótkie składy. Wtedy unikniemy niespodziewanego podrażnienia albo uczulenia kontaktowego. Oczywiście trzeba to jakoś dobrze zbalansować między dobrym składem a niską ceną. Płyn lipowy kosztuje 18 złotych, na pewno jest coś i tańszego i droższego. Zawsze patrzcie na skład. 200 ml produktu Sylveco powinno spokojnie wystarczyć na 20 myć. Biedronkowy płyn też powinien być OK, chociaż zaznaczam, że sama go nie używałam.

Na pewno nie warto korzystać z drogich płynów, takich jak Bioderma. Kierując się tylko oceną składu mogłyby być to np.:

Ziaja, oliwkowy płyn micelarny, 200ml/8 zł (Sodium Cocoamphoacetate)
Ziaja, Ulga dla skóry wrażliwe, płyn micelarny, 200ml/8 zł (Sodium Cocoamphoacetate
Mixa, płyn micelary Totalna Tolerancja, 200ml/15 zł (Disodium Cocoamphodiacetate)
Bourjois, Eau Micellaire Demaquillante, 250 ml/13 zł (Peg-7 Glyceryl Cocoate)
Garnier Skin Naturals, płyn micelarny 3 w 1, 400 ml/20 zł (Disodium Cocoamphodiacetate)
Sylveco, Lipowy płyn micelarny, 200ml/18 zł (Decyl Glucoside)

Niektóre toniki, niestety, również mają delikatnie właściwości myjące, ponieważ zawierają substancje powierzchniowo czynne. Zerknijcie na składy swoich produktów. Niektóre nie będą się nadawać do wcierania w skórę głowy nawet jeśli będą zawierać micele - ich ilość musi być też odpowiednia. Jednak te, które mają skład bez zarzutu, na pewno będą jeszcze łagodniejsze od płynów micelarnych. Właściwości myjące możecie szybko sprawdzić, próbując wstrząsnąć buteleczką, przy micelach powinna utworzyć się niewielka piana. Jeśli tworzy się łatwo i obficie może to oznaczać, że poradzi sobie jako płyn micelarny. Patrząc po składach, mogłyby być to:

Sylveco, tonik hibiskusowy, 150 ml/15 zł (Coco-Glucoside)
Nivea Aqua Effect, tonik łagodzący, 200 ml, (PEG-40 Hydrogenated Castor Oil za: analizator kosmetologia.com.pl)
Garnier, Essentials, Tonik witaminowy z różą do skóry suchej i wrażliwej (PEG-40 Hydrogenated Castor Oil)
Fitomed, Lukrecja Gładka, Tonik nawilżający ziołowy do cery suchej i wrażliwej (PEG-40 Hydrogenated Castor Oil)
Lirene Dermoprogram, Tonik nawilżająco - oczyszczający, 200ml/12 zł (PEG-40 Hydrogenated Castor Oil)
Tołpa, Botanic, Białe Kwiaty, Orzeźwiający tonik - mgiełka 2 w 1, 150ml/21 zł (Polysorbate-20)

Jednak tak jak mówiłam, na razie korzystałam tylko z wspomnianych wcześniej produktów i nie mogę potwierdzić, że te z propozycji będą OK. Wszystko zależy od tego, w jakich ilościach użyto miceli i czy produkt nie zawiera dodatkowych substancji powlekających/obciążających.

Jeśli próbowałyście, to koniecznie dajcie znać.

Pozdrawiam i życzę spokojnego weekendu  

01 kwietnia, 2015

Płukanie między myciami: liść laurowy + pieprz [zmniejszanie przetłuszczania włosów]



Hej,

Chciałam podzielić się z Wami jednym z moich sposobów na zatrzymanie świeżości włosów w okresie, kiedy próbujemy je przetrzymać. Dzięki niemu dłużej omijamy te nieszczęsne dni "niewyjściowe".

Płukanie między myciami

W metodzie tej chodzi o to, aby każdego dnia, także tego, w którym włosy są świeże, płukać je w wywarze z kompozycji ziół (niekoniecznie mydlnicy, która de facto myje). W przypadku ziół wysuszających możecie skorzystać z rozwiązania, które kiedyś wymyśliłam niechcący ;-), włosy na długości związujemy luźno na czubku głowy, dzięki czemu polewamy wywarem samą skórę głowy (metoda na ananasa). Suche końce możecie albo przepłukać później wodą z octem albo wyczesać szczotką z dzika.

Płukanie między myciami stosuje m.in. Kaila oraz Amerykanki (np. Mountain Rose Blog). Pomysł na liść laurowy pochodzi od My Hair Secrets, a przeczytałam o nim u Dzikiej Wózkowej (ach ten viral), która obecnie również stara się ograniczać przetłuszczanie skóry głowy :). Ja wcześniej stosowałam wywar z rozmarynu, mydlnicy, tymianku, lipy oraz wodę z octem.

Płukanie w no-poo i Water Only

Słówko na temat płukania w metodach wspomnianych w podtytule - dziewczyny często się płuczą między myciami, najlepiej jest robić to codziennie. Im mniej zabrudzeń tym łatwiej się zmyją, przy czym woda nie naruszy ochronnej warstwy skóry (na koniec dobrze zrobić kwaśną płukankę, żeby wyrównać ph zarówno skóry jak i włosów). Strumień wody zmywa z włosów kurz, różne takie farfocle i trochę brudu, ale generalnie ciężko rusza łój (mnie się to tylko raz udało i to nie na mojej głowie).

O całej tej sprawie napiszę osobny post, ale sprzymierzeńcem w czyszczeniu włosów jest szczotka z naturalnego włosia. Codziennie powinno powtarzać się rytuał szczotkowania, przynajmniej trzy minutowy, z głową skierowaną w dół. Włosie dzika rozprowadza naturalne natłuszczenie po całych włosach, dzięki czemu włosy są bardziej miękkie i zyslują dodatkową ochronę.

Korzyści

Liść laurowy jest idealnym surowcem zielnym dla problematycznej skóry głowy, ponieważ działa na nią miejscowo antyseptycznie, może pomóc eliminować łupież oraz przyspiesza wzrost włosów. Ponagla gojenie się ran (działanie przeciwzapalne), działa oczyszczająco i ściągająco, dlatego jeśli zostanie Wam naparstek wywaru koniecznie wykorzystajcie go jako tonik :) Informacje o liściu laurowym pochodzą z podlinkowanego wcześniej bloga MHS.

Sposób przygotowania

Najpierw zalałam wrzątkiem 5 liści laurowych i przykryłam filiżankę. Po 15 minutach przelałam do
garnuszka dolewając dwie szklanki wody i gotowałam przez 10 minut. Oczywiście możecie się z tym wcale nie babrać i po prostu zaparzyć liście jak herbatę (aczkolwiek ogień wyciąga z wawrzynu moc).

Ja do naparu dodałam kilkanaście ziarenek pieprzu, ponieważ czytałam o jego pozytywnym wpływie na skórę, poza tym wielu fitoterapeutów twierdzi, że najbardziej lecznicze są kompozycje, a nie odwary jednoskładnikowe (oczywiście lecznicze kompozycje tworzy się z rozmysłem zielarskim, którego ja nie posiadam). Tutaj nie wychodzimy poza skórę, więc jeśli nie obawiacie się uczulenia kontaktowego, możecie pofantazjować. Przyprawy są idealne, bo zawsze są na miejscu: rozmaryn, tymianek, bazylia (tak, tak!), oregano, owoc jałowca, ziele angielskie. Oraz wiele innych o których nie wspomnę, ze względu na bhpowy disclaimer.

Stosowanie

Pierwszego i drugiego dnia po myciu związujemy dłuższe włosy na czubku głowy, pochylamy się nad wanną i powoli polewamy skórę wywarem. Nadmiar odciskamy ręcznikiem z mikrofibry i pozostawiamy do wyschnięcia.

U mnie włosy były mokre za ucho i nie dalej.

Jeśli wcale Wam się to nie widzi, to:

- opisany wywar możecie zastosować jako wcierkę do głowy
- jako tonik do twarzy a także ziołową wlewkę do kąpieli :}

I przypomniało mi się, że herbata z liścia laurowego jest pyyszna!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...