09 kwietnia, 2015

Metoda mycia włosów NA ANANASA (oraz stosowania ziołowych płukanek)

włosy upięte
w tytułowego ananasa
Wpadłam na nią w listopadzie, kiedy stwierdziłam, że moje końcówki wcale nie potrzebują mycia, jedynie wyczesania dzikiem i przepłukania wodą z octem. Przez dawne błędy mam suche, wyłamane końce i wiem, że tak jak całej głowie nie służą detergenty, to tym partiom są im po prostu niepotrzebne. Myślałam o tym, co by było, gdybym skupiła się na myciu samej skóry głowy. Nie potrafiłam sobie tego technicznie wyobrazić, a nie o to chodzi, żeby przechodząc na no-poo i później water only, tylko komplikować sobie życie.

Pomysł powstał przypadkiem, kiedy przygotowałam sobie płukankowcierkę (rozmaryn, tymianek, bazylia) celem odświeżenia skóry głowy i ograniczenia przetłuszczania. Chciałam, żeby znalazła się ona tylko na skalpie i nie marnowała się poza nim, czyli na włosach. Mam wątpliwości, czy ziołowe płukanki w ogóle przynoszą jakieś korzyści na długości. Dlatego związałam je luźno na czubku głowy, nachyliłam się nad miską i spokojnie polewałam kilka razy skórę, masując ją. Potem rozpuściłam włosy i przepłukałam je w wodzie z  octem.

Była to świetna i bardzo uniwersalna metoda, ponieważ później okazało się, że sprawdza się także w innych sytuacjach. Ananasa warto upiąć także wtedy, gdy:

- robimy plukanki ziołowe, które przesuszają włosy na długości
- chcemy uchronić końcówki przed kontaktem z detergentami i pianą, czyli jako metoda mycia włosów
- jeśli staramy się ograniczyć przetłuszczanie skóry głowy i stosujemy płukanie między myciami (czy to wodą, czy naparami ziołowymi).

Przykładowo, metoda ta jest świetna, jeśli myjemy włosy mydlnicą. Zioło to naprawdę się pieni i naprawdę myje. Łączy elementy bardzo delikatnego szamponu oraz wysuszającego efektu ziół. Na długości daje różne efekty, zależnie od włosów, jednak bywa, że po wyschnięciu pasemka są szorstkie. W takim wypadku szkoda włosów. Polanie wywarem samej skóry głowy sprytnie rozwiązuje ten problem. 

Może Was oczywiście dziwić, jak to ma w ogóle działać, skoro nie myjemy całej długości włosów a oczekujemy, że będą czyste. Otóż prawda jest taka, że skoro to skóra głowy się przetłuszcza, włos jest brudny na tyle, na ile wydzielina gruczołów łojowych zdąży się przemieścić wzdłuż jego kłosa. Z reguły włosy wyglądają na przetłuszczone, jeśli łój zajmie pierwszy centymetr długości począwszy od cebulki. Wtedy fryzura jest przyklapnięta i wygląda na nieświeżą. 

Będąc jednak sprawiedliwym, ten sam włos zbiera w ciągu dnia inna zabrudzenia, takie jak kurz, farfocle (np. bardzo małe włókna pochodzące z ubrań). Jeżeli włos jest przetłuszczony, owe zabrudzenia z łatwością przylepiają się do niego. Można to wytłumaczyć jeszcze inaczej. Według encyklopedii brud gromadzący się na ciele człowieka to: mieszanina sadzy, krzemionki, soli mineralnych oraz substancji pylistych. Jeżeli owe elementy nie są przylepione za pomocą łoju, można pozbyć się ich strumieniem wody oraz szczotkowaniem. Dlatego szczotka z dzika jest tak bardzo lansowana przy water only :)

Spójrzmy jednak uczciwie na swoje włosy w dniu, w którym zaplanowałyśmy ich mycie. Obejrzyjmy całą długość włosa, a szczególnie kosmyki. Czy wyraźne straciły objętość przez zanieczyszczenia, czy wyglądają na przetłuszczone? Ustalmy granicę, która przebiega między piętrami przetłuszczonymi a partiami suchymi. Te drugie wyczeszmy dokładnie szczotką, upnijmy w ananasa tak, aby włosy pokryte łojem nie znalazły się w koczku. Dzięki temu umyjemy to, co jest naprawdę brudne; kiedy wypłuczemy szampon lub inny środek myjący, nie zapominajmy, żeby rozwiązać kok i przepłukać wodą lub wodą z octem całą długość włosów. Wszystko to najłatwiej wykonać pochylając się nad miską, stanie pod prysznicem to nie najlepszy pomysł.

Na pewno przekonanie się do tej metody wymaga pokonania pewnej bariery. W nieśmiertelnej reklamie stoi pani, której włosy od czubka aż po końce spienił zachwalany szampon. Warto jednak wiedzieć, że nie zawsze jest to konieczne. Pamiętajcie proszę, że warto zmyć z końcówek środki stylizujące, lakiery, silikony oraz oczywiście olejowanie.

Jeśli macie doświadczenie z tą metodą, lub właśnie ją wypróbowaliście, dajcie znać w komentarzu:)

7 komentarzy:

  1. Też tak czasami robię, szczególnie od kiedy moje końce są takie zniszczone ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudno to sobie wyobrazic, moze kiedys:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Spróbuję zrobić sobie kiedyś tak płukankę z pokrzywy, całe włosy jej nie lubią a może na skalp fajnie podziała :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie do końca wiem, jaki miałby być realny wpływ ziół na długość włosów. Mam wrażenie, że jednak żaden i medycyna ludowa polecała wywary ziołowe jako specyfik przeznaczony tylko do skóry głowy.

      Usuń
    2. Poza oczywiście ziołami śluzorodnymi (lipa, malwa) oraz mydlnicy jako szamponu :)

      Usuń
  4. Zgadzam się, też czasem myję tak włosy - tym bardziej, że moje końcówki są często przesuszone.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm nigdy się nie zastanawiałam nad tym, a ma sens! Bardzo ciekawy post. Mi skóra głowy przetłuszcza się szybko, zdarza sie nawet, ze muszę umyć włosy codziennie, choć częściej wystarcza co dwa dni. I mysląc logicznie to faktycznie tłuste jest tylko parę cm od głowy, a końce właśnie przesuszone. Będę próbować tego sposobu, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz. Cenię Czytelników, którzy mają swój mały wkład w bloga. Jeżeli jesteś Anonimem, proszę, podpisz się imieniem lub nickiem :-)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...