Myślałam, żeby użyć słowa przepraszam za moją długą nieobecność, ale nie mogę tego zrobić. Stety lub niestety po mojej początkowej dużej aktywności postowej nastąpił czas stopniowego rozrzedzania ilości wpisów, aż doszliśmy do momentu, kiedy publikuję jeden post na miesiąc lub dwa. I to jest jak sądzę taka ilość, która się unormowała i przyjęła i jest obecnie najwygodniejsza dla mnie. Większość blogów ma regularne wpisy >1 na tydzień, ale są też takie, które autorki aktualizują o wiele rzadziej i to też jakoś wgryzło się już w charakter tych blogów. To będzie właśnie takie miejsce. Obecnie zaczęłam nową, bardzo stresującą pracę (mimo to ją kocham) i ze zgrozą przyznaję, że jakby bez żalu i z konieczności uprościłam pielęgnację włosów, a w niektóre tygodnie zupełnie jej zaniechałam. Biorąc pod uwagę, że moje kombinacje z naturalnymi szamponami zajmują sporo czasu, musiałam uprościć poranne mycie.
Pierwsza rzecz to taka, że mniej więcej począwszy od okresu czapkowego powrócił mój problem z przetłuszczającymi się włosami, co poskutkowało tym, że obecnie zamiast co trzeci dzień, muszę myć je codziennie. Przez ostatnie dwa, trzy miesiące myłam je praktycznie tylko maskami (Kallosem Cherry, Blueberry i Protox - jedyne Kallosy po których włosy wyglądają ładnie, w przeciwieństwie do Banany i Latte). Zdarzyło mi się dwa razy sięgnąć po Barwę. Za pierwszym razem nie było przesuszu, za drugim wyszłam już z miotełką.
W tym czasie coś w moich włosach się zmieniło. O Bluberry i Protoxie miałam dobre zdanie już w wakacje, kiedy się w nie zaopatrzyłam. Z tego względu Kallosy towarzyszyły mi na co dzień w okresie jesiennym. W połowie listopada zauważyłam, że coś się dzieje - ale gdy kilka razy pod rząd nie mogłam domyć włosów Protoxem, kompletnie zgłupiałam. Na blogu często piszę, że włosy z natury wysokoporowate i suche kochają mycie maskami, a tu na własnej skórze przekonałam się, że ta sympatia może przeminąć. Wtedy właśnie sięgnęłam po zielony rypacz Barwy.
Co się wtedy zadziało? Otóż doszłam chyba do takiego momentu w pielęgnacji wysokoporowatych włosów, w którym mycie odżywką zaczyna je po prostu obciążać. Oczywiście jak najlepiej świadczy to wtedy o kondycji włosów - były stale natłuszczane i nawilżane, dzięki czemu przestały być przesuszone. Mowa oczywiście o najmłodszych partiach włosów (jakieś 5-10 cm od nasady - to dlatego dają się obciążać odżywkami); u mnie dolne partie nadal są suche. Czekam jednak na obcięcie dopiero po zimie, bo w innym wypadku gęste końcówki z powrotem się zniszczą.
OK, wszystko to doprowadziło do tego, że w zasadzie już od jutra muszę wrócić do żółtek i mąki żytniej. Po drodze jednak zrobiłam własny szampon emolientowy, o którym chciałabym Wam napisać (na koniec postu).
Ponadto to jest też świetny pretekst, żeby zaprezentować listę łagodnych szamponów. Obecnie bowiem zamierzam się w jeden awaryjny zaopatrzyć, gdyż rano nie mogę ryzykować, gdy zabraknie +10 minut na kogel-mogel. Ja doskonale wiem, że takich list na blogach jest tysiące (w zasadzie na każdym). Ale ta będzie inna, bo pokażę Wam propozycje tylko bardzo łagodnych szamponów (nie będzie tu, Johnson's Baby czy Facelle - na mojej skali to są właśnie mocne szampony [dla niskoporowatych może być inaczej, więc baczcie na to, że inaczej myje się włosy wysokoporowate a inaczej niskoporowate]). Nie bądźcie zaskoczeni, że na liście znajdą się też produkty, które nie są szamponami. ;)
Lista naprawdę łagodnych szamponów
dla metody no-poo
1. płyn do kąpieli dla mam Babydream
skład: Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Sorbitol, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Parfum, Sodium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glycerin, Whey Protein, Lactose, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Polyglyceryl - 10 Laurate, Polyglyceryl - 2 Laurate, Glyceryl Caprate, Xanthan Gum, Tocopherol, Citric Acid.
Co stanowi o łagodności? Kompozycja olei, a jeden tuż po wodzie, plus bardzo łagodna baza detergentowa. Ten szampon naprawdę nieźle myje (nawet ciężkie olejowanie), ale ze względu na dominującą emolientową bazę nie obdziera włosów. To osobiście nie jest mój faworyt, ale może Wam podpasować.
2. Low-shampoo, Yver Rocher
skład: Aqua, Stearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Lauryl Glucoside, Behentrimonium Chloride, Crataegus Monogyna Flower Extract, Isopropyl Alcohol, Glycerin, Sodium Benzoate, Citric Acid, Panthenol, Parfum/Fragrance, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Ethylhexyl Salicylate, Tocopherol, Glycine Soja (Soy-Bean) Oil, Potassium Sorbate
Tak samo jak wyżej, tylko że ten produkt jest trochę łagodniejszy w działaniu, co ma odzwierciedlenie w składzie. Osobiście bardzo go lubię. Pisałam o nim w tym poście.
3. Orientana, szampon Jaśmin i Migdał
skład: Aqua, Lauryl Glucoside, Palm Kernel/Coco Glucoside, Emblica Officinalis Fruit Powder, Cocamidopropyl Betaine, Glyceryl Oleate, Sapindus Mukurossi Fruit Powder, Sodium Cocoyl Glutamate, Rosa Damascena Flower Oil, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Sodium PCA, Hydrolyzed Wheat Protein, Oryza Sativa Bran Oil, Acacia Concinna Fruit Powder, Symplocos Racemosa Bark Extract, Sepicontrol A5, Polyquaternium 10, Cymbopogon Schoenanthus, Oramix Ns, Hydrolyzed Sweet Almond Protein, Menthol, Xanthan Gum, Zingiber Officinale Oil, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate (tutaj akurat macie skład wersji imbirowej)
Chociaż na pierwszy rzut oka ten szampon powinien być dosyć mocny, empirycznie się to u mnie nie potwierdza. Moje włosy uwielbiają ten szampon, nie potrzebuję używać po nim odżywki (i chyba jest to jakaś stała właściwość, bo takie same wrażenia miała m.in. Alina) i dodatkowo pięknie błyszczą.
(Wstyd mi, na razie tyle, bo totalna izolacja od włosowego światka spowodowała, że produkty wypadły mi z głowy :d)
+ Przepis na szampon emolientowy
- łyżeczka Barwy
- cztery łyżeczki maski emolientowej (np. Kallos Protox)
- łyżeczka hydrolatu / toniku do rozcieńczenia spienienia
Wstrząsnąć, zmieszać, stosować. Daje bardzo fajne efekty właśnie w przypadku, gdy mycie odżywką zaczyna obciążać, a ostre szampony nie wchodzą w grę.
+ Zrób sobie sama łagodny szampon (dalej polecam tą opcję, był już o tym post)
- łyżeczka średniołagodnego szampony (tutaj właśnie wchodzi Babydream, Facelle, Naturvital, Natura Siberica)
- łyżeczka lekkiego olejku
Wymieszać łyżeczką, stosować. Ja w sumie rozcieram taką emulsję na dłoni tuż przed myciem, nie robię porcji na zapas. Piszę o tym, bo włoski są po tym baardzo miękkie! Warto spróbować.
O, takie są moje sposoby radzenia sobie ze zdrową, skłonną do obciążenia nasadą włosów.
Zdjęć brak, bo jestem w strasznym zawirowaniu. Na pewno zobaczymy się na dłużej w Święta, pokażę Wam, co i ile wyhodowałam.
Pozdrawiam :)
Fajnie, że jest nowy post, mimo, że są rzadko, prawie co dzień tu zaglądam, bo mam podobne włosy do Twoich- to raz, a dwa, Twój blog jakoś pozytywnie wyróżnia się na tle wielu. :)
OdpowiedzUsuńJa z moimi włosami za bardzo sobie nie radzę, od mycia odżywką musiałam odejść, bo niestety wypadały mi włosy po Kallosie Banana. Potem myłam Facelle - jednak jest dla mnie za mocna więc teraz najczęściej myję SLS silikonowymi bo inaczej mam szopę, no i do tego olejowanie, maski, odżywki. Spróbuję więc może tej słynnej Babydream fur mama albo ewentualnie Orientany, tylko czy ją dostanę w takim stacjonarnym sklepie? Wczoraj olej z czarnuszki spuszył mi włosy- mam ostatnio same bad hair days. :D Ale znalazłam pasującą mi maskę- Biovax 3 oleje, u mnie lepiej dziala niż wersja pomarańczowa.
Pzodrawiam :)
Hej anonimku, bardzo mi miło i tym bardziej żałuję, że nie mam na razie czasu na posty. Te 15 dni nawet nie wiem kiedy minęło.
UsuńMogę zaproponować Ci np.:
- zmieszanie Facelle z olejkiem (skoro jest u Ciebie za mocny; ja tak robię obecnie z Ecolabem, który wybrałam jako dosyć mocny szampon na awaryjną sytuację - oczywiście okazał się za mocny i żałuję, że nie wróciłam do Orientany. Pytasz o Orientanę, ja zamawiałam z allegro, ale w Hebe mają część ich asortymentu)
- całkiem fajny efekt miałam po naolejowaniu włosów, nałożeniu silikonu na same końcówki i umyciu Ecolabem. Może się sprawdzi, skoro u Ciebie silikony w szamponach niwelują puch. Tutaj resztka dosłownie zostanie na włosach i rzeczywiście ja widzę wygładzenie.
Mam tak samo z Biovaxami, olejki tak, a pomarańczowa średnio :) Pozdrawiam i przepraszam za zwłokę w odpowiedzi.
Zgadzam się,że Twój blog się pozytywnie wyróżnia. Jest super, pisany z sercem! Czy możesz wyjaśnić, jakie to są wspomniane w poście 'lekkie olejki'? Chętnie przeczytałabym też o myciu włosów ziołami :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :] Lekkie olejki to wszystkie poza tymi olejkami, które w temperaturze pokojowej mają stałą formę oraz ewentualnie te, które mają płynną, ale są dosyć ciężkie, a to już jest indywidualne (u mnie ciężki jest np. śliwkowy). Chodzi po prostu o to, żeby dobrze się zmywały z włosów.
UsuńZgadzam się,że Twój blog się pozytywnie wyróżnia. Jest super, pisany z sercem! Czy możesz wyjaśnić, jakie to są wspomniane w poście 'lekkie olejki'? Chętnie przeczytałabym też o myciu włosów ziołami :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie czytam Twoje posty. Byłoby fantastycznie, gdyby mogły pojawiać się częściej.
OdpowiedzUsuńA powyższy post jest bardzo dla mnie przydatny:-)
Pozdrawiam.
Dziękuję, buziaki :*
Usuń