20 lipca, 2015

O partii ochronnej: Czy regularne podcinanie końcówek może pogarszać stan włosów?

Nie mam wątpliwości, że podcinanie rozdwojonych końcówek i regularne pozbywanie się zniszczonych partii zapobiega piętrzeniu się zniszczeń w górę oraz podnosi walory wizualne włosów. Jednak doprowadza też do ekspozycji tzw. włosów obrysowych. Zaliczamy do nich końcówki włosów oraz pasma okalające czoło i ucho. Powoduje to, że świeżo przycięte włosy (np. w U) potrafią w ciągu trzech, czterech tygodni stać się szorstkie i matowe. Wszystko dlatego, że znajdują się w polu obrysu włosów.

Ten efekt doskonale widać właśnie w przypadku przejścia z cięcia równego, od linijki w cięcie typu U. Włosy podcięte w linijkę są uszkodzone równo wzdłuż tej linii. Po podcięciu w U to właśnie linie wokół u strzepią się najbardziej i zaczynają tracić gładkość coraz wyżej.

Może jeszcze łatwiej widać to na przykładzie grzywki. Moja odrastająca grzywka (typu skośnego) obecnie przekroczyła linię podbródka i muszę powiedzieć, że jest w kiepskim stanie. Jest sucha i wystrzępiona, mimo iż ogólnie włosy na tym poziomie głowy są w stanie bardzo dobrym! Wszystko dlatego, że w obu przypadkach jest to pierwszy szereg włosów, wystawiony do zniszczeń i obtarć jako pierwszy.

W poprzednie wakacje i jesienią aż 4 razy obcinałam włosy, dwa razy bardzo głęboko. Za każdym razem chciałam się pozbyć tych partii, które wydawały się suche, psuły efekt wypielęgnowanych włosów wyżej i ogólnie niszczyły fryzurę. Tuż po każdym takim obcięciu byłam bardzo zadowolona, nie mogłam przestać gładzić miłych w dotyku końcówek i cieszyłam się, że nareszcie mam zdrowe końcówki i włosy! Po wspomnianych wakacjach zorientowałam się, że ładny efekt po cięciu bardzo szybko minął i włosy wróciły do poprzedniej, suchej, szorstkiej formy. Nie mogłam tego zrozumieć, mój stopień wtajemniczenia we włosomaniactwo był zbyt podstawowy, by sensownie to zjawisko wytłumaczyć. Uznałam, że to wina słonecznych wakacji, sporadycznego sięgania po rzekomo łagodne szampony (np. aloesowy Equilibry; ALS?). Przeszłam na no-poo-ową stronę mocy w 100% i postanowiłam włosy podciąć jeszcze raz, jesienią (ok. 10 cm).

W czym tkwi szkopuł dostrzegłam około miesiąc po ostatniej wizycie u fryzjera. Problemem nie były włosy, ich stan czy detergentowe mycie, ale fakt, iż za każdym razem wystawiałam dziewicze partie włosów na czynniki niszczące łuskę, zamiast przetrzymać szorstkie końce dłużej. Ta szorstka partia włosów to końcowa tarcza ochronna


Kiedy warto ją utrzymywać?

Na pewno nie w każdym przypadku. Wszystko to nie oznacza bowiem, że włosów wcale nie powinno się obcinać, byle tylko chronić partie wyższe. 

Po pierwsze, warto się zastanowić, do jakiej długości włosów dążymy. Jeśli planujemy wypielęgnowanego dłuższego boba, końcówki dobrze jest podcinać po prostu w miarę potrzeb. Im dłuższy etap zapuszczania, tym rzadsze powinno być podcinanie końcówek. Jeśli marzymy o włosach do talii (jak ja), lepiej podciąć je raz na pół roku lub rzadziej. Bilans strat długości wydaje mi się przekonywający: zamiast obcinać co dwa miesiące po centymetrze (w ciągu roku da to 6 centymetrów straty), lepiej podciąć je dwa razy w oku o dwa centymetry (co da 4 centymetry straty). W tym drugim przypadku można sobie pozwolić na mniejsze cięcie, ponieważ niszczenie włosów i wykruszanie są zahamowywane przez partię ochronną. Efekt widać od razu. Obecnie moje końcówki, ostatni raz podcinanie 11 miesięcy temu, są w bardzo dobrym stanie i jeśli miałabym je podcinać, to na pewno nie więcej niż 2 cm. 

Po drugie, wszystko zależy od stopnia zniszczeń. Wielokrotna koloryzacja, dekoloryzacja, trwała, popalone włosy: włoskom trzeba się uczciwie przyjrzeć. Należy zapobiec temu, aby rozdwojenia nie pięły się w górę. Jeśli rozdwojonych końcówek jest dużo, lepiej je obciąć. Przy włosach kruszących się, choć wydawałoby się, że same "odpadną", lepiej przyciąć je wyżej, tak aby obkruszona końcówka miała zabezpieczony koniuszek. Jeśli jednak macie w miarę zdrowe włosy, które po prostu obrywają za to, że są długie, suche, ale powyższe dolegliwości im nie doskwierają - warto przeciągnąć terminy cięcia.


Minusy zatrzymania partii ochronnej

W tym miejscu chcę wspomnieć o minusach nieobcinania ochronnej partii włosów. Jest nim na pewno to, że włosy obrysowe mogą czasem odznaczać się od włosów "chronionych". U mnie partia ta jest jaśniejsza i suchsza od wyższych partii. Po każdym myciu wsmarowuję w nią kilka kropli olejku lub emolientowej maski, dzięki czemu staje się gładsza a ponadto zyskuje dodatkową ochronę przed mechanicznymi uszkodzeniami, jak i słońcem.

Uznałam, że alternatywą dla tej metody jest nieustanne podcinanie włosów z bilansem przyrostu około 4 cm rocznie. A każde podcięcie pomoże w wyglądzie końcówek na chwilę, by rychło wróciły do swoje poprzedniego stanu.

Jak widzieliście już na zdjęciach z bloga, na moich końcówkach nie widać, by była tam jakaś "partia ochronna". Ani nie są przerzedzone, ani nie wyglądają na specjalnie suche, wręcz przeciwnie. Dopiero przy badaniu palpacyjnym czuć, że straciły trochę na gładkości. Efektu wizualnego w mojej opinii nie psują.


np. (można powiększyć):





Wpis ten został zainspirowany również postem i dyskusją u Henrietty, która w tym temacie miała własne refleksje. Trzeba założyć, że nie na każdych włosach to podejście się sprawdzi. Ale warto wiedzieć, że istnieje i u niektórych pozwoli zapuścić znacznie szybciej zdrowe włoski.

Być może gdy moje włosy będą dłuższe taka taktyka w ogóle się nie sprawdzi. Dojdzie bowiem dodatkowo do wykruszania się dolnych partii, czemu partia ochronna nie będzie mogła przeciwdziałać. Co będzie - zobaczymy. Natomiast przy włosach krótkich metoda powinna przynieść dobre rezultaty.






17 lipca, 2015

Dwumiesięczna kuracja Co-wash. Czyli jak szybko podreperować włosy?


W ostatnim czasie zaniechałam prawie wszystkich eksperymentów i zrezygnowałam z mojego ulubionego szamponu z żółtek. Zamiast tego przez ponad dwa miesiące myłam włosy maskami i odżywkami, różnymi naprzemiennie. Miało to kilka korzyści, po pierwsze skończyłam zapasy odżywkowe, po drugie mogłam wreszcie dokonać ich oceny, dzięki czemu wyłoniło się kilka innych produktów, które nadają się do mycia włosów odżywką.

I wreszcie po trzecie, udało się skondycjonować włosy, co może zauważyliście na zdjęciu z poprzedniego posta.

Obecnie wracam do eksperymentów i siedzę z ręcznikiem na głowie, po myciu włosów szamponem z mąki. Nadal nie mam wypracowanej metody ani nawet jakiegoś pewnego typu mąki, także zanim pojawi się post podsumowujący (zapewne o tytule Technika mycia włosów mąką), opublikuję może ndw z randomowym przepisem z mąki (na blogu pojawił się już przepis na szampon z ciecierzycy - zapraszam).

W polskiej blogosferze nie ma odpowiednika skrótu Co-wash (conditioner washing), dlatego z bólem używam skrótu angielskiego. Nie najgorzej brzmi maskomycie czy odżywkomycie, ale jeśli będzie taka potrzeba, by na blogu wprowadzić poręczną nazwę polską, zastanowię się nad tym solidniej :-).

Tymczasem chciałam się z Wami podzielić bardzo fajnymi efektami dwumiesięcznej kuracji myciem włosów odżywką. Nie jest to moja pierwsza taka kuracja.

Polega ona na tym, że do każdego mycia włosów stosujemy zamiast szamponu maskę lub odżywkę myjącą. O ile nie jest ona zalana silikonami i woskami, to będzie się do tego zabiegu nadawać (tutaj post o odżywkach, które będą odpowiednie).

Jak widać, mocne mycie nie zawsze jest potrzebne i spokojnie można zupełnie z niego zrezygnować. Odżywki mają jeden z najniższych stopni mycia, myślę że nawet znacznie niższy niż żółtko.

Kurację warto zastosować kiedy:
- włosy uległy wysuszeniu przez promienie słoneczne i kapiele w słonej wodzie
- włosy uległy zniszczeniom wskutek stylizacji i dekoloryzacji
- włosy były długo oczyszczane silnymi detergentami
- włosy są długie i ich końce przesuszone i zniszczone
- Twoje włosy po prostu są suche z natury

Czego możemy oczekiwać:
- utrzymania odpowiedniego poziomu nawilżenia i natłuszczenia włosa
- ochrony przed utratą nawilżenia
- ochrony przed mechanicznymi zniszczeniami

Ja swoją kurację przeprowadziłam, ponieważ nie doceniłam siły słońca ;-). Planuję jeszcze jedną dłuższą ekspozycję włosów na promienie i zamierzam już odpowiednio uchronić się przed utratą wilgoci (za pomocą olejów).

Maski i odżywki jakich używałam i krótki komentarz do nich:
- Garnier Awokado i Karite: mimo silikonu/filmformeru (Stearamidopropyl Dimethylamine) nawet nieźle się spisała,
- Planeta Organica Ayurvedic Hair Mask: jest to maska obciążająca
- Serical al Latte: bardzo lubię tę maskę, bo świetnie czyści włosy; mam tylko wrażenie, że coś się w niej klei, ale wybaczam
- Kallos Color: średnio wpływa na moje włosy, ale do mycia jest bardzo fajny
- Biovax Latte: mój ulubiony środek do mycia włosów (poza szamponem żółtkowym).
- Balsam na Kwiatowym Propolisie Agafii: efekty po myciu nim możecie zobaczyć tutaj; mimo dobrego składu strączkuje włosy i nie wrócę do niego

Co robić po kuracji odżywkomyciem?

Wrócić do ulubionego szamponu, zostać przy co-wash lub zastosować metodą mieszaną :-) Czyli po prostu dostosować do oczekiwanego efektu na włosach.

Efekty na włosach:



Na zdjęciu włosy przedstawiają się, tak jak lubię: brak puszenia i fruwających włosów dookoła, dociążenie i lekkie fale. Niełatwo to u mnie uzyskać, ponieważ moje włosy są cienkie i lubią latać wokoło głowy. "Trudne do wygładzenia" jak to się urodziło ostatnio w komentarzach u Henrietty. Liczę, że kiedy będą dłuższe, ulegną i sciężeją same od siebie :D

Efekt przeciwny do załączonego nieznacznie widać na tym zdjęciu. Znawcy tego defektu (pozdrawiam) wiedzą, że przy takim typie włosów (cienkie i wysokoporowate z natury) wierzchnia ich warstwa zawsze żyje swoim pokręconym (dosłownie) życiem i po prostu lewituje. Rozpuszczenie włosów na dworze nie wchodzi w rachubę. A najgorzej takie włosy mają się tuż po myciu, do wieczora zwykle się wygładzają.

Ostatnio dotarło do mnie, że od około 11 miesięsy nie podcinałam końcówek. I na razie nie zamierzam. I mam na to swoje logiczne uzasadnienie (o tym w następnym poście).

Pozdrawiam, Lax

13 lipca, 2015

Krople żołądkowe jako wcierka do skóry głowy


Pewnego dnia wpadła mi do głowy nieco dziwna rzecz.

Przyjrzałam się, z jakiej dokładnie nalewki zrobione są krople żółądkowe i pomyślałam, że wygląda to na skład całkiem fajnej wcierki do skóry głowy. Wcześniej już używałam olejku miętowego i pamiętam to cudowne uczucie chłodnego mrowienia na całej głowie...

Krople żołądkowe to z reguły nalewka ziołowa na alkoholu. Zioła różnią się w zależności od firmy, ale zawsze znajdziemy w nich nalewkę miętową.

Przykładowo, skład kropli żołądkowych firmy Herbapol:

nalewka z kozłka, nalewka miętowa, nalewka z dziurawca, nalewka z korzenia goryczki, nalewka z liści bobrka, nalewka z pomarańczy gorzkiej


Jak wpływają poszczególne zioła na włosy?

Kozłek lekarski: polecany przy łysieniu łojotokowym, łupieżu oraz różnego rodzaju dermatozach
Dziurawiec: likwiduje łupież, wzmacnia cebulki włosów, olej z dziurawca jest polecany do skóry uszkodzonej
Mięta: pobudza wzrost włosów, odżywia skórę głowy, nadaje się do tłustych włosów
Korzeń goryczki - zewnętrznie stosuje się do okładania ropnych ran
Liście bobrka - stosowany w chorobach skórnych
Pomarańcza gorzka - ma działanie bakteriobójcze.


Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć o efektach, jakie uzyskałam po miesiącu stosowania kropli żołądkowych jako wcierki do skóry głowy.

Na początek muszę powiedzieć, że niezależnie od tego, jak producent nazwie swój produkt, najważniejszy jest jego skład. Bardzo podobny skład ma choćby "Capitavit" (również z Herbapolu). Oczywiście nie oznacza to, że można stosować go doustnie... Warto wiedzieć, że wszystko co jest sprzedawane jako żywność musi przejść szczególne testy i dostać pozwolenie sprzedaży. Nie ma łatwo. O wiele prościej wprowadzić na rynek produkty do zewnętrznego stosowania.

Skład "Capitavitu": Ethanol, Aqua, Isopropyl Alcohol, Calendula officinalis, Acorus calamus, Urtica dioica, Arctium lappa, Equisetum arvense, Humulus lupulus, Linseed Acid (Vitamin F).

Jak widać, jest to ekstrakt etanolowy z: kwiatu nagietka, kłącza tataraku, ziela pokrzywy, korzenia łopianu, ziela skrzypu, szyszek chmielu. Z dodatkiem witaminy F.

Zdecydowanie nie nadaje się do spożycia ;-) Ale jest to również ekstrakt etanolowy, jak krople żołądkowe. Warto wiedzieć, zanim się wybałuszy oczy na tytuł dzisiejszego posta.



Podsumowanie miesięcznego stosowania kropel

Zanim przejdziemy do zdjęć. Można liczyć na miłe mrowienie, jakie daje olejek miętowy; Jeśli efekt byłby zbyt słaby, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście go dodały do kropli; ja osobiście powstrzymuję się od wzbogacania gotowych produktów półproduktami z własnych zbiorów... głównie dlatego, że takie wzbogacanie nie ma końca, można dodać prawie wszystko :) Olejki eteryczne, panthenol itd. Tylko że potem nie sposób ocenić, który produkt tak dobrze działa - wiemy tylko, że dobrze działają wszystkie razem, ale to zbyt ogólna wiedza :)

Fajną sprawą jest przyrost. Moje włosy nie rosną szybko, z reguły 1 cm miesięcznie. I nieszczególnie pochłania mnie praca nad tym, ponieważ stosowanie wcierek uważam za wyższy stan oddania sprawie. Wolę inaczej wykorzystać czas, który musiałabym przeznaczyć na jej wybór i codzienne stosowanie. Włosy i tak urosną.

Jak widzicie, zrobiłam wyjątek. Chciałam osobiście sprawdzić, czy żołądkowa wcierka działa - w internecie na te temat cisza, a miło jest przecierać szlaki.

Moje pomiary na pewno nie są idealne i wydaje mi się, że nie ma możliwości samodzielnie ustalić, ile dokładnie centymetrów wynosił przyrost. Dlatego mój szacunek jest poglądowy, zdjęcia też nie odzwierciedlają stanu rzeczy idealnie.

Wcierkę stosowałam co 2-3 dzień (przed myciem włosów) od 19 maja do 13 lipca. Czyli niecałe dwa miesiące. Przyrost szacuję na 4 cm.


*udało mi się też doprowadzić włosy do porządku. Po prawej zdjęcie z ostatniego, majowego posta po umyciu włosów balsamem Agafii; nie byłam i nie jestem z niego zadowolona. Po lewej włosy po dwumiesięcznej kuracji Co-wash, tutaj akurat po olejowaniu awokado i myciu maską Isany Oil Spulung. Jest to dobry duet, włosy nie strączkują się jak po prawej.


Jak stosować krople? + małe BHP

Krople możecie (a może nawet powinnyście?) rozcieńczyć wodą. Same są dosyć dobrze skoncentrowane, więc proporcja 50/50 jest idealna. Ja w każdym bądź razie tak robiłam. Dzięki temu 39ml buteleczka (dająca razem 78ml płynu) starczyła mi na cały miesiąc. Za cenę 3,60 jest to najtańsza wcierka świata.

Po aplikacji widać, że włosy są obciążone, mniej więcej w taki sam sposób, jak po Capitavicie. Dlatego stosowanie ich przed myciem włosów to chyba najlepszy pomysł.

Kochane, pamiętajcie, że zioła mogą uczulać a alkohol podrażniać skalp. Nie chciałabym, aby ktoś zrobił sobie krzywdę kroplami żołądkowymi. Generalnie zasada jest taka jak przy stosowaniu maści końskiej na skórę głowy - konieczne są próby uczuleniowe na skórze nieowłosionej i owłosionej.

Pamiętajcie też, że krople to tylko ziołowa nalewka nieróżniąca się wiele od alkoholowych wcierek, a w dodatku bezpieczna przy stosowaniu wewnętrznym. Na wszelki wypadek zawsze sprawdzajcie skład kropli, gdyż może się on różnić.

Pozdrawiam, Lax





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...