W temacie jajek warto wykorzystać fakt, że poza właściwościami myjącymi są też niezłym źródłem protein wielkocząsteczkowych. Oznacza to, że robiąc proteinową bombę, wystarczy dodać do niego keratynę, która uzupełni szampon w proteiny małocząsteczkowe. Obie proteiny mają inny wpływ na włosy, który uzupełnia się: małe proteiny przyłączają się do ubytków we włosie, a duże wygładzają go na powierzchni (informacja pochodzi z Martusiowego Kuferka).
Nadmiar protein zdecydowanie nie jest bezpieczny dla włosów, skutkuje tzw. przeproteinowaniem, z którym walczy się zdecydowanie dłużej niż do kolejnego mycia. Z tego powodu nie każde włosy zniosą dobrze dzisiejszy przepis. Aby sprawdzić, czy Twoje włosy potrzebują i polubią proteiny, zajrzyj do innych, dobrze opracowanych już artykułów z blogosfery: 1, 2, 3. W ostatnim linku Mysia radzi, aby sięgnąć po usztywniające proteiny, jeśli włosy są "wiotkie, nie trzymają fryzury i fruwają wokół głowy". Z kolei FairHairCare poleca sięgnąć po proteiny, jeśli włosy: "są zbyt śliskie i przyklapnięte". Niezależnie od tego, ile koleżanek zacytuję, z tym szamponem po prostu musicie uważać ;)
Nadmiar protein zdecydowanie nie jest bezpieczny dla włosów, skutkuje tzw. przeproteinowaniem, z którym walczy się zdecydowanie dłużej niż do kolejnego mycia. Z tego powodu nie każde włosy zniosą dobrze dzisiejszy przepis. Aby sprawdzić, czy Twoje włosy potrzebują i polubią proteiny, zajrzyj do innych, dobrze opracowanych już artykułów z blogosfery: 1, 2, 3. W ostatnim linku Mysia radzi, aby sięgnąć po usztywniające proteiny, jeśli włosy są "wiotkie, nie trzymają fryzury i fruwają wokół głowy". Z kolei FairHairCare poleca sięgnąć po proteiny, jeśli włosy: "są zbyt śliskie i przyklapnięte". Niezależnie od tego, ile koleżanek zacytuję, z tym szamponem po prostu musicie uważać ;)
Składniki:
- 2 żółtka
- 10 kropli olejku
- 20 kropli gliceryny*
- 10 kropli keratyny
*Jeżeli śledziliście poprzednie przepisy, zauważyliście, że typowy przepis to 2 żółtka i po 10 kropli olejku i gliceryny. Jednak dzisiejszy szampon wypróbowywałam pierwszy raz i nie byłam przekonana, czy nie użyłam zbyt wielu kropel keratyny. Pomyślałam, że w takim razie może większa ilość gliceryny złagodzi tę pomyłkę. Być może też wcale nie ma na to wpływu :)
W przepisie kłopotem jest keratyna, a raczej sposób jej nabycia, który ogranicza się wyłącznie do sklepów internetowych (ZSK, Ecospa). Na szczęście jest bardzo tania.
Żółtka miksujemy na kogel mogel, zdecydowanie ułatwia to nanoszenia szamponu na głowę i masowanie skóry. Potem dodajemy resztę składników, doprowadzając szampon do gładkiej masy. Koniecznie przeczytajcie wpis o technice mycia włosów żółtkiem, w którym omówiłam wszystkie trudności tej metody.
Emulsję nakładamy na wilgotne, odciśnięte z wody włosy i masujemy skórę głowy przez około trzy minuty. Skalp jest miejscem na którym się koncentrujemy, końcówki nie wymagają szorowania. Zawijamy włosy w czepek, nakładamy zimową czapkę i palimy lulki przez następne czterdzieści minut. Oczywiście podgrzewanie suszarką jest wykluczone - jajka nie lubią gorąca ;) Po tym czasie szampon nadaje się do całkowitego zmycia. Robimy to dokładnie i zimną wodą. Nie używamy już innych szamponów czy masek.
Efekty na włosach
Od założenia tego bloga jest to mój pierwszy efekt wow. Wyglądają na wypielęgnowane i zdrowe, myślę, że składniki z dzisiejszego przepisu były zdecydowanie przemyślane i dobrze skomponowane, włosy dostały WSZYSTKO, czego im potrzeba.
Posługując się przymiotnikami: włoski są miękkie jak jedwab, prawdziwie nawilżone i natłuszczone (coś znacznie lepszego od efektu po silikonach), błyszczą się, ładnie układają i, czego od protein można oczekiwać, dostały szaleńczej objętości. Podejrzewam, że kompozycja protein mało i wielkocząsteczkowych była kluczem do sukcesu.
Cały przepis możecie oczywiście wykorzystać jako maskę na włosy :-)
Miłego weekendu,
Lax
Od założenia tego bloga jest to mój pierwszy efekt wow. Wyglądają na wypielęgnowane i zdrowe, myślę, że składniki z dzisiejszego przepisu były zdecydowanie przemyślane i dobrze skomponowane, włosy dostały WSZYSTKO, czego im potrzeba.
Posługując się przymiotnikami: włoski są miękkie jak jedwab, prawdziwie nawilżone i natłuszczone (coś znacznie lepszego od efektu po silikonach), błyszczą się, ładnie układają i, czego od protein można oczekiwać, dostały szaleńczej objętości. Podejrzewam, że kompozycja protein mało i wielkocząsteczkowych była kluczem do sukcesu.
Cały przepis możecie oczywiście wykorzystać jako maskę na włosy :-)
Miłego weekendu,
Lax
Oj moje włosy to umyją tylko detergenty, ale efekt super:D
OdpowiedzUsuńU mnie przyklap gwarantowany. Jedyny produkt który domyje moje włosy to po prosu szampon ;)
OdpowiedzUsuńJa trochę się obawiam żółtek, odkąd nałożyłam sobie je kiedyś na włosy i nie mogłam tego za nic wypłukać :D
OdpowiedzUsuńJeżeli pod wpływem ciepłej wody się ścięły to nic dziwnego. Wystarczy chłodna woda i nie ma obaw, że we włosach coś zostanie. Raczej podejrzewałabym barierę osobistą przed nakładaniem na włosy czegoś, co nie jest kupionym kosmetykiem.
UsuńU mnie też :) Włosy umyję tylko szampon :) Ale trzeba przyznać, ze wyglądają świetnie :)
OdpowiedzUsuńJeśli moje naolejowane (!) włosy umył, z każdymi innymi też sobie poradzi. Póki się nie przekonasz, możesz wykorzystać przepis jako maskę proteinową na włosy:)
Usuń